Willa osaczona przez bloki i wieżowce
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
W domu, z którego musieli się wyprowadzić pod koniec lat sześćdziesiątych, ulokowano najpierw Milicję Obywatelską, a po niej na długie lata zadomowiły się tam socjalistyczne organizacje młodzieżowe.
Choć Torzeccy przyjechali do Ostrowca Świętokrzyskiego z pustymi niemal rękami, spotkali się z dobrym przyjęciem. - Niemcy umieścili ich w zapuszczonym domu po Żydach, których stamtąd wcześniej wywieziono, ale tamtejsi mieszkańcy zbierali dla przybyszów ubrania i sprzęty domowe, żeby mogli jakoś żyć.
Przyjazny Ostrowiec Świętokrzyski
Weterynarze - jak lekarze - potrzebni są zawsze i w każdej sytuacji, również podczas wojny, toteż Stanisław Torzecki nie narzekał na brak klientów. Otworzył własną praktykę, która dała czteroosobowej rodzinie, powiększonej w 1943 r. o trzecią córkę (w Ostrowcu urodziła się właśnie Krystyna Nienartowicz), przyzwoite utrzymanie. - To była ciężka praca, bo nikt na przykład nie usypiał wtedy konia do zabiegu, tylko trzeba było go położyć, żeby coś przy nim zrobić. Do tego potrzebna była spora siła. Pamiętam, że ojciec bardzo się denerwował, kiedy dowiadywał się, że właściciel konia wcierał mu w nos sól, która miała zaradzić nosówce. Dochodziło wtedy do bardzo ostrych spięć, zdarzyło się nawet, że użył bata.
Sytuacja materialna rodziny była na tyle dobra, że kiedy skończyła się wojna, Torzeccy nie zdecydowali się na powrót do Konina. - Pamiętam, że czasami jeździłam z ojcem do zwierząt na takim ogromnym poniemieckim motocyklu (siedziałam zawsze na baku) - opowiada Krystyna Nienartowicz. - Lubiłam te wyprawy, bo zawsze interesowałam się wszelkimi zwierzakami. Ludzie po wojnie byli bardzo biedni i z braku pieniędzy często płacili miodem, borówkami, czy czym tam kto miał.
Stawili się przed notariuszem
Dzisiaj nie sposób precyzyjnie to ustalić, ale okoliczności przeprowadzenia przez Wincentego Torzeckiego poddziału rodzinnej ziemi między dzieci wskazują, że impulsem do tej czynności była decyzja Stanisława o powrocie do Czarkowa (które pod jego nieobecność stało się częścią Konina). Poprosił zapewne ojca o działkę pod zabudowę, a jego rodzice postanowili rzecz uporządkować całościowo i dokonali podziału ziemi między wszystkie dzieci.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.