Jeden sklep przy ulicy Wiosny Ludów już upadł. Czy będą następne?
KONIN JEST NASZ

W poniedziałek został zlikwidowany sklep z kanapkami przy zamkniętej od ponad miesiąca ulicy Wiosny Ludów. Nieco wcześniej wiceprezydent Paweł Adamów zadeklarował, że od tej pory miasto będzie informowało o tego rodzaju ograniczeniach na konińskiej starówce z wyprzedzeniem.
Miasto zmieniło również organizację ruchu w okolicach rynku tak, żeby poruszanie się w jego obrębie było łatwiejsze. A wszystko to trzy tygodnie po zamknięciu jednej z głównych ulic tej części miasta (fot. 1). Z jednej strony wypada się cieszyć, że władze miasta reagują na niezadowolenie mieszkańców, bo w przeszłości różnie z tym bywało, ale nie można wykluczyć, że wynika to jedynie z niepokojącej wizji przegranej w najbliższych wyborach, do których pozostało niewiele ponad rok. Tego się już nie dowiemy.
Ale nie straty wizerunkowe władz miasta są tutaj najważniejsze. Każdy uszczerbek w dochodach przedsiębiorców pomniejsza bowiem sumę podatków odprowadzanych przez nich do budżetu. Również miasta, a więc naszego wspólnego. To dlatego urzędnicy powinni niejako z automatu tak planować wszelkie swoje poczynania, żeby owych strat nie powodowały lub były one jak najmniejsze. Najlepiej, żeby je najpierw konsultowali z osobami zainteresowanymi. I to nie w taki sposób, że gdzieś tam pojawi się na ten temat informacja, ale docierając do każdego, kogo to dotyczy. Tak sobie wyobrażam dbanie o interes miasta i jego mieszkańców.
Tymczasem o zamknięciu ulicy przedsiębiorcy dowiadywali się z mediów lub stając przed faktami już dokonanymi. Punkt z kanapkami był z powodu urlopu pracownicy zamknięty do 4 lipca, więc po ogłoszeniu, że tego dnia zostanie otwarty, stawili się w nim stali klienci. Których większość, przekonawszy się, jak trudny jest wyjazd z ulicy Wiosny Ludów, następnego dnia już nie wróciła.
- Wytrzymaliśmy miesiąc, ale w związku ze stratami musieliśmy nasz punkt w tym miejscu zamknąć - usłyszałem od Mariusza Siudy.
I zwolnić - dodajmy - zatrudnioną tam osobę.
Na razie to jeden taki przykład (fot. 2, 3), ale zamknięcie swojego punktu z lodami przy ulicy Wiosny Ludów rozważa również Irena Pigulska (w oknie na fot. 4), która już wcześniej z powodu pandemii zmuszona była zamknąć czynny w tym miejscu lokal gastronomiczny.
- Jestem tu od ponad trzydziestu lat i jestem już zmęczona ciągłą niepewnością - mówi.
Pani Irena wspomina też, że kiedyś w okolicy było kilkanaście różnych punktów gastronomicznych. Wszystko się zmieniło, kiedy prezydent Kazimierz Pałasz podjął decyzję o całkowitym zamknięciu rynku dla ruchu samochodowego. I nawet jeśli pomysł wydawał się dobry, to dramatyczny spadek przychodów sklepów i punktów usługowych oraz pustoszejące lokale powinny niezwłocznie skłonić rządzących do korekty przyjętych rozwiązań.