Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomości„Biegłem przy - 18°C. Zobaczyła to starsza pani. Odłożyła zakupy i się przeżegnała” - opowiada Paweł Osiełkowski

„Biegłem przy - 18°C. Zobaczyła to starsza pani. Odłożyła zakupy i się przeżegnała” - opowiada Paweł Osiełkowski

Dodano:
„Biegłem przy - 18°C. Zobaczyła to starsza pani. Odłożyła zakupy i się przeżegnała” - opowiada Paweł Osiełkowski

33-letni Paweł Osiełkowski z Jarocina ciągle podejmuje się nowych wyzwań. Zrealizował wiele challengów. Przejechał od lutego do października 14.009 kilometrów rowerem, przebiegł maraton. Ma za sobą cztery górskie morsowania na Śnieżkę. Zerwał z uzależnieniem od alkoholu. Jak to mu się udało? Jak dziś wygląda jego życie? Dlaczego ciągle jest głodny nowych wyzwań?

Rozmowa z PAWŁEM OSIEŁKOWSKIM - morsem, rowerzystą, biegaczem z Jarocina.

Rozmawialiśmy 4 lata temu. Wówczas w niecały rok przejechałeś 12.755 km na rowerze. Teraz w październiku przeszedłeś 1.363.978 kroków - czyli 1.104 km. Skąd pomysł na taki challenge?
Dokładnie tyle przejechałem, ale dwa lata później podbiłem stawkę do 14.009 km w tym samym odstępie czasowym. Systematyka, sumienność i dyscyplina najlepiej trenują mentalność i psychikę, a to w tych czasach jest bardzo potrzebne.

Skąd wiesz o tych krokach? Skąd znasz te wszystkie liczby? (Śmiech). Tak zgadza się, październik był od nabijania kroków i założenia były, aby przejść ich milion. Duża, okrągła liczba, ale na tydzień przed końcem miesiąca została już osiągnięta, więc postanowiłem śrubować wynik i finalnie wyszło 1.363.978 stąpnięć. A skąd pomysł? Zaprzyjaźniłem się z pewnym pieskiem i tutaj nastąpił dualizm. Wsiadać na rower i zostawiać smutnego psa, czy sprawić radość zwierzakowi wychodząc z nim na długi spacer. Wygrało to drugie i przy okazji warto było podpiąć jakiś fajny cel, więc szybko wpadłem na ten ze sporą ilością kroków. Bardzo czasochłonny challenge, bo zajmowało to 7-8 godzin dziennie.

W czasie realizacji wyzwania był dzień kiedy chodziłeś 24 godziny. Ciężko było?

Tak. Każdy coś robi. Jedni grają na konsoli 10 godzin, inni oglądają telewizję po 8 godzin. Kolejni śpią podczas dnia godzinami, a ja lubię wyzwania, w które wkalkulowane są kryzysy psycho-fizyczne, a ten taki był. Czynność bardzo prozaiczna - chodzenie, a jednak było co robić. Mimo że byłem przygotowany pod każdym względem perfekcyjnie i mam już jakieś doświadczenie kilkudziesięciu godzin olbrzymiego wysiłku, były kryzysy, było cierpienie, był ból… Jednak było warto - jak zawsze.

Obserwując cię, mam wrażenie, że tobie ciągle mało wyzwań. Morsujesz na sucho i mokro. Jak to się zaczęło?

Jasne, że mało. Apetyt zawsze rośnie i poprzeczka musi być podnoszona, a morsowanie i obcowanie z zimnem to wyzwanie, w którym biorę udział już od 3 lat bez przerwy. Przygoda z morsowaniem rozpoczęła się niewinnie. Najpierw obawa, bojaźń, zjawisko owczego pędu, czyli powielanie błędów innych. Jednak upór i chęć zgłębiania tematu oraz fascynacja zimnem rozwinęła mnie w nim na tyle, że obecnie - gdybym był nowicjuszem i posłuchał siebie z obecną wiedzą - postawiłbym tezę: "ten gość zna się na rzeczy".

Lekko szokujesz, bo można cię zobaczyć zimą na ulicy czy w parku w krótkich spodenkach i T-shircie.

Zgadza się. Długie spodnie to u mnie rzadkość, podobnie jak bluza, a kurtka to już w ogóle. Rzadko też czapka i rękawiczki. Szorty i t-shirt praktycznie non stop, a zdarza się, że wędruję w samych szortach ulicami miasta, trenując organizm i pobudzając go zimnym bodźcem.

Jedna z moich redakcyjnych koleżanek powiedziała, że gdyby nie znała ciebie z opowiadań, to widząc człowieka w krótkich spodenkach przy minus 7-stopniowym mrozie, byłaby gotowa zadzwonić po służby ratunkowe. Czy zdarzyło, że ktoś z troski się zatrzymał i zapytał - czy nie potrzebujesz pomocy?

Zdaję sobie sprawę, że wędrówki w skąpym ubraniu lub w samych szortach w temperaturach minusowych pod gołym niebem budzą skrajne emocje, czyli albo ktoś z uśmiechem do ciebie macha i pokazuje kciuk w górę, albo kiwa głową w prawo i lewo pukając się palcem wskazującym w czoło. Ponad 90% ludzi nie zdaje sobie sprawy z pozytywnych aspektów zimna i ja jestem po to, aby im to stopniowo uświadamiać. Idąc skąpo ubranym, robię swoje i nie spoglądam ludziom w oczy, co by miało ich zachęcać do jakiejś interakcji. Mam często czkawkę, więc w wielu rozmowach jestem pewnie wspominany (śmiech). Z troski raczej nikt nie pyta, ale przewija się to słynne pytanie: A panu nie jest zimno? Kiedyś przy -18°C starsza pani odłożyła zakupy i się przeżegnała.

Ale twoje morsowanie na sucho nie sprowadza się tylko do chodzenia po Jarocinie w szortach. Wchodziłeś już na Śnieżkę i zapewne ponownie zamierzasz to zrobić? Ile wtedy wynosiła temperatura? Trudno było? To w końcu góry.

Dokładnie. Chodzenie po Jarocinie, to forma treningu przed głównym celem, jakim jest wejście na szczyt Śnieżki w samych szortach podczas siarczystej zimy, gdzie warunki zmieniają się z każdą minutą. Wchodzimy zawsze 6 stycznia - czyli w Trzech  Króli, bo to taka nasza tradycja, żeby na początku roku zrobić coś mocnego i trudnego. Warunki są przeróżne: słońce, mróz, wiatr, śnieg, -20°C. To zawsze niewiadoma, a to co tajemnicze, jest zawsze pełne niespodzianek. Każde wejście jest unikalne. Najtrudniejsze warunki, które napotkaliśmy, to odczuwalne minus dwadzieścia kilka stopni i do tego wiatr - od 80 do 100 km/h. Spełnienie niesamowite. Polecam.

Nie obawiałeś się, że górskie morsowanie może się zakończyć niepowodzeniem?

Nie. Doświadczenie, które posiadam oraz pokora do tego żywiołu pozwala mi ocenić warunki i określić czy są realne do wejścia. Na 5 prób, których się podjęliśmy jedna nie doszła do skutku i to, że się nie udało, to tylko dlatego, że zrezygnowaliśmy sami - będąc świadomymi warunków. Podczas pozostałych 4 prób podnosiliśmy ręce w geście triumfu. Z zimnem nie da się wygrać, ale opanowanie pozwoli nam nie przegrać.

strona 1 z 3
strona 1/3
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole