Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościCzterej jeźdźcy Apokalipsy dobijają biznes. „Bardziej się boję tej zimy, niż pandemii”

Czterej jeźdźcy Apokalipsy dobijają biznes. „Bardziej się boję tej zimy, niż pandemii”

Dodano: , Żródło: LM.pl
Czterej jeźdźcy Apokalipsy dobijają biznes. „Bardziej się boję tej zimy, niż pandemii”
Gospodarka

Nastroje wśród przedsiębiorców są fatalne. Po dwóch latach walki z pandemią, gdy można byłoby zacząć wychodzić na prostą, spadły na nich kolejne ciosy: zmiany w prawie, wojna w Ukrainie i rosnąca inflacja.

Pandemia, Putin, Polski Ład, podwyżki – jak biblijni czterej jeźdźcy Apokalipsy trzeci rok dobijają już biznes. Ci, którzy przetrwali lockdowny i COVID-19 dziś już nie wytrzymują. Zaczynają ograniczać działalność albo rozważają nawet całkowite jej zamknięcie. – Bardziej się boję tej zimy niż pandemii – mówi wprost Łukasz Deręgowski, właściciel restauracji Mozaikowy Piec ze Ślesina.

„Kwoty zmieniają się z dnia na dzień”

Jedna z konińskich restauracji, która jest na rynku od dwunastu lat, w styczniu dostała nowe stawki za gaz – 800% wyższe od poprzednich. – To było gwoździem do trumny – przyznaje jej menadżer. W tym roku, by ograniczyć koszty, z pracy wyłączona została największa sala bankietowa w restauracji. – Wszystko się fajnie rozwijało, nikt nie wyśniłby sobie końca. Nawet przez pandemię sobie dzielnie radziliśmy.

Za ograniczeniem działalności poszły zwolnienia. Pracowników za wszelką cenę chce utrzymać Mozaikowy Piec ze Ślesina, ale i tam odczuli już skutki inflacji. Drożeje wszystko: prąd potrzebny do utrzymania chłodni i pieców, drewno i ekogroszek. – Nie chcę tego wszystkiego przerzucać na gości. Już teraz widzę, po podwyżkach, które zrobiliśmy, o parę procent, że naszych stałych gości mniej stać, by nas odwiedzali – ocenia Łukasz Deręgowski, właściciel restauracji. Od trzech lat nie jest w stanie inwestować w swój biznes, wszystko idzie na bieżące utrzymanie.

Do tego dochodzi brak stabilizacji. Przez dwa lata biznesy były zamykane z dnia na dzień z powodu lockdownów. Potem przyszedł naprawiany kilka razy przez rząd Polski Ład, w którym nie łapali się już nawet profesjonalni księgowi. A na koniec – wojna w Ukrainie i inflacja. Zaburzone łańcuchy dostaw to nie tylko wyższe ceny, ale również problemy z dostępnością produktów. Koniński restaurator: – Miesiąc temu, gdy zamawiałem brokuł mrożony płaciłem cztery złote. Dziś – siedem złotych. Z dnia na dzień kwoty się zmieniają. Zawsze miałem jednego sprawdzonego dostawcę, cenę ustalaliśmy na początku roku. Teraz jest taka sytuacja, że zamawiam towar od trzech dostawców, porównuję ceny i sprawdzam dostępność. One zmieniają się z dnia na dzień. Dzisiaj jest, jutro nie ma.

strona 1 z 2
strona 1/2
Tutaj powinna wyświetlić się sonda
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole