Droga pierwszego konińskiego wojewody na szczyty władzy
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Henryk Kazimierczak (w środku) na trybunie pochodu pierwszomajowego w roku 1974
Kim był człowiek, który jak Edward Gierek w skali kraju, uosabiał w Koninie wciąż z nostalgią wspominaną dekadę lat siedemdziesiątych? Mało kto wie na przykład, że zamiast wojewodą Henryk Kazimierczak równie dobrze mógł zostać... biskupem.
Do miasta z najstarszym słupem drogowym w tej części Europy przyniosła go fala zmian, jaka ruszyła na wszystkich szczeblach instancji partyjnych po obaleniu Gomułki pod koniec 1970 roku i objęciu funkcji pierwszego sekretarza KC PZPR przez Edwarda Gierka. 30 grudnia przyszły pierwszy koniński wojewoda dowiedział się, że następnego dnia ma się stawić w Komitecie Wojewódzkim w Poznaniu. Był wtedy szefem Partii w Kole.
Awans i śmierć
Do stolicy Wielkopolski jechał – jak napisał we wspomnieniach - bardzo zdenerwowany. Wiedział już, że Poznań też ma nowego sekretarza, i że dotychczasowy sekretarz z Konina awansuje do województwa. Zapowiedziano mu, że zajmie jego miejsce, będzie więc musiał opuścić Koło, gdzie całkiem niedawno awansował i na dobrą sprawę nie zdążył się jeszcze oswoić z nowymi obowiązkami. Odbyło się to zresztą w nadzwyczajnych okolicznościach, po niespodziewanej śmierci pierwszego sekretarza Komitetu Powiatowego PZPR w Kole, który zginął postrzelony podczas nielegalnego polowania w lutym 1969 roku.
Zmiany, które nastąpiły w jego życiu w ostatnich dniach pamiętnego grudnia odbywały się w nie mniej zaskakującym tempie i z nagłymi zwrotami akcji. Wizyta w Poznaniu zakończyła się poleceniem przybycia do Konina już za dwa dni, zaraz po Nowym Roku. W Kole czekali na Kazimierczaka towarzysze z komitetu powiatowego i kilka innych osób z kierownictwa.
„Ponieważ był to ostatni dzień roku, wyciągnąłem z szafy szampana” – zanotował przyszły wojewoda, ale panowie nie zdążyli dokończyć butelki. Jakby nie dość było wstrząsów, mężczyzna nagle opuścił towarzystwo na wieść, że właśnie zmarła jego teściowa.
Syn przedwojennego urzędnika
Jak zostało ustalone, 2 stycznia 1971 roku Komitet Powiatowy PZPR w Koninie wybrał Henryka Kazimierczaka na stanowisko pierwszego sekretarza. Z Kołem – z którym był związany zawodowo niemal dwie dekady – pożegnał się kilka dni później. Z żalem i niepokojem, choć zapewne i nie bez nadziei na zwrot w karierze.
„Bałem się Konina” – zapisał we wspomnieniach urodzony czterdzieści lat wcześniej pod Grzegorzewem przyszły wojewoda.
Równo sto lat temu jego ojciec - Czesław Kazimierczak – z powodów finansowych przerwał naukę w kolskim gimnazjum na etapie piątej klasy i poszedł do pracy. Najpierw był pomocnikiem sekretarza gminy w Kościelcu, a po krótkim epizodzie w kolskim Starostwie został zatrudniony jako zastępca sekretarza gminy w Krzykosach (obecnie Urząd Gminy w Grzegorzewie), której urząd mieścił się wówczas w Barłogach. Wtedy też poznał przyszłą żonę Martę, z którą po ślubie zamieszkał w jej rodzinnym Tarnówku. Tam też 7 czerwca 1932 przyszedł na świat – jako drugie z kolei dziecko młodego małżeństwa - Henryk Kazimierczak, a dwa lata później czteroosobowa rodzina przeniosła się do Ponętowa Dolnego.
Deptał torf
Zamiast rozpoczęcia roku szkolnego z września 1939 roku siedmioletni Henio zapamiętał odprowadzanie ojca na stację kolejową:
„Trzymając się drąga od wieszania bielizny na podwórzu, nie chciałem się z ojcem pożegnać – zanotował po latach. - Płakałem i uważałem, że jeżeli się nie pożegnam, ojciec nie pójdzie na wojnę. W końcu tata mnie przekonał, mówiąc, że w niedzielę już wróci do domu”.
Wrócił półtora miesiąca później w obszarpanym mundurze. Podjął pracę w urzędzie, którą kontynuował również po wojnie. Popołudniami uczył swoje dzieci czytania, pisania i liczenia. Henio pomagał w domu, lubił też wspierać w gospodarowaniu swoją babcię. Z dumą opisał, jak w samodzielnie przygotowanych formach produkował dla niej torf na opał:
„Szpadlem i łopatą zbierałem darninę na łące, aby dostać się do wspomnianego torfu i wydobyć go na zewnątrz. Torf ten polewałem woda, deptałem gołymi nogami, by następnie powstałą miazgę uformować. Tak stopniowo powstały cegiełki opałowe, które po wyschnięciu zewnątrz przewracane i układane na przewiewne kupki. W okresie lata wyprodukowałem babci opał torfowy na niemal całą zimę”.
Nie do seminarium
Podczas wojny państwu Kazimierczakom urodziło się jeszcze dwoje dzieci, ale najmłodszy, dziewięciomiesięczny zaledwie chłopiec zmarł w marcu 1945 roku na zapalenie płuc. Rok później, kiedy starsza dwójka mogła wreszcie pójść do szkoły, pojawił się jeszcze jeden syn.
„Nie umiałem płynnie czytać, nie mówiąc o innych przedmiotach. Prosiłem mamę, aby przeczytała mi czytankę kilka razy, a ja uczyłem się jej na pamięć” - wspominał.
Przyszły koniński wojewoda był nie tylko pilnym uczniem, ale również ministrantem.
„Służyłem do mszy niemal codziennie, myśląc o tym, aby w przyszłości zostać księdzem”.
Zamierzał wstąpić do seminarium duchownego, ale ojciec przyniósł do domu plakat z informacją o naborze do nowo powstałego Liceum Pedagogicznego w Koninie.
„Nie byłem zachwycony tą ofertą, ale stanowisko ojca potraktowałem jako polecenie. Po prostu nie miałem innego wyboru. Mam zostać nauczycielem!”.
Toaleta bez wody
I w ten sposób we wrześniu 1947 roku piętnastoletni Henryk Kazimierczak trafił po raz pierwszy do Konina. W wyprawie do Liceum, które mieściło się wtedy w dawnych koszarach wojskowych przy ulicy Kaliskiej (dzisiaj to siedziba Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego), towarzyszyła mu starsza siostra. Na stacji kolejowej wsiedli do dorożki, którą minęli najpierw tartak a dalej wiejskie zabudowania Czarkowa. O nowym osiedlu w tym miejscu nikt jeszcze nie myślał.
W internacie chłopak spał w jednej sali z dwudziestoma innymi kolegami. Część z nich miała już za sobą służbę wojskową. Jak wszyscy do stołówki chodził z własnym blaszanym talerzem i kubkiem, a za potrzebą do toalety na zewnątrz budynku, w której nie było wody.
„Nikt na takie warunki nie narzekał, no bo też i innych nie znał” – krótko skwitował tamto doświadczenie Henryk Kazimierczak.
Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!