Jak doszło do zamknięcia elektrolizy aluminium w Koninie?
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
- Najbardziej przerażająca była cisza. Kiedy już wszystko było wyłączone i szło się tą półkilometrową halą, każdy krok wywoływał potężny łoskot. Ciemno, szaro, ponuro i ta potworna cisza! – wspomina wyłączenie elektrolizy w konińskiej hucie Jacek Nowak.
Wzrost cen rzędu sześćdziesięciu procent oznaczał wielomilionowe straty, bo energia stanowiła na elektrolizie jedną trzecią kosztów produkcji. Na całym świecie elektrolizy aluminium korzystają z rozwiązań preferencyjnych, bo są dużymi odbiorcami, stabilizującymi przy okazji rynek energii.
Strajk na odchodne
Ponieważ na 2008 r. huta miała zawarte umowy na dostawę energii, problem miał ją dotknąć dopiero w roku następnym. - W połowie roku 2008 powołano specjalny zespół do przeprowadzenia analiz, ale wszystko wskazywało na to, że właściwie pozostał nam tylko jeden wybór: zamykać szybko czy powoli – tłumaczy Robert Jeżak. - Ale ceny aluminium po krachu z września 2008 tak spadły, że w październiku kierownictwo podjęło decyzję o zamknięciu całego wydziału od razu.
Rozpoczęły się rozmowy ze związkami zawodowymi na temat tempa i warunków zamknięcia wydziału. - Nikt nie liczył na uratowanie miejsc pracy, ale chcieli wynegocjować odprawy większe, niż to narzucają przepisy. Był taki dzień, kiedy pracownicy odeszli od stanowisk (fot. nr 3 i 4), co oznaczało śmierć elektrolizy, bo w ciągu doby doszłoby do zamrożenia wanien – tłumaczy Robert Jeżak. – A odzyskanie zastygłego w nich aluminium wiązałoby się z olbrzymimi nakładami. Po apelu ze strony kierownictwa ludzie wrócili do pracy i za to należy im się duży szacunek, że mając świadomość, iż za dwa, trzy miesiące tę pracę stracą, jednak wrócili i wyłączaliśmy wydział w sposób planowany.
Ta potworna cisza
4 lutego 2009 r. na wydziale elektrolizy Huty Aluminium „Konin” o godzinie siódmej rano wyłączono prąd (fot. nr 5). - Najbardziej przerażająca była cisza – wspomina Jacek Nowak. - Kiedy już wszystko było wyłączone i szło się tą półkilometrową halą, każdy krok wywoływał potężny łoskot. Ciemno, szaro, ponuro i ta potworna cisza!
Na przełomie lata i jesieni tego samego roku zaczęto rozbierać hale elektrolizy. - Ja sobie nie wyobrażałem, że można to zrobić takimi prostymi urządzeniami. Przyjechały takie trochę większe koparki i to wszystko położyły – pamięta Jacek Nowak (fot. nr 6-8).
Marnym pocieszeniem jest fakt, że w tym samym mniej więcej czasie zamknięto elektrolizy we Francji, od której kupowaliśmy licencję w latach sześćdziesiątych, oraz Holandii, Niemczech i Norwegii. – Elektrolizy znikają z Europy i przenoszą się na Bliski Wschód – tłumaczy Robert Jeżak.
Robert Olejnik
Dziekuję bardzo panu Jackowi Nowakowi za udostępnienie zdjęć z zamknięcia i rozbiórki elektrolizy