Kochają podróże małe i duże. Kolejny rok wyzwań "Koła Przygody"
Chodzą po górach, pływają kajakami i są żądni przygód. Grupa młodych mieszkańców Koła tylko w mijającym roku odnotowała kilka wypraw, w tym między innymi wejście na Kilimandżaro.
O „Kole Przygód” pisaliśmy już niejednokrotnie. Maciej Strugarek, Marcin Wojewoda i Szymon Łukomski znają się od dziecka i zawsze marzyli o podróżach. Jako dorośli mężczyźni zaczęli spełniać swoje marzenia. Kilka lat temu założyli w mediach społecznościowych fanpage, na którym opisują swoje wyprawy. A mają ich już sporo na koncie. Wśród najciekawszych warto wymienić 1300 km rowerami z Bieszczad do Bałtyku, czy podróż kajakami z Czech do Polski. W tej ostatniej do trójki przyjaciół dołączył Rafał Wojciechowski.
Mijający rok był dla całej czwórki pełen przygód. W podróże bliższe i dalsze wybierali się nie tylko w swojej grupie. Marcin Wojewoda w lipcu wspólnie ze swoją dziewczyną Moniką pokonał Główny Szlak Beskidzki. Natomiast Szymon Łukomski w tym samym czasie wybrał się z kolegami – Maksem Tutką i Arkiem Zychem do Afryki. Spędził tam 20 dni. Był na safari w kilku parkach narodowych, odwiedził polski cmentarz pod miastem Arusha, był też na plantacji kawy, ale celem wyprawy było wejście na góry Mt. Meru i Kilimandżaro.
- W pierwszej kolejności weszliśmy na Mt.Meru, ponieważ jej wysokość to 4567m. Szczyt jest znacznie niżej niż szczyt Kilimandżaro i dlatego była to dla nas świetna aklimatyzacja. Kilimandżaro ma 5895m. Było to dla nas niesamowite doświadczenie, ponieważ nigdy nie byliśmy na takiej wysokości – opowiada Szymon Łukomski. - Najcięższy etap to etap szczytowy. Bardzo zimno niskie ciśnienie, mało tlenu, silny wiatr. Sami odczuliśmy działanie choroby wysokościowej, ale na szczęście skończyło się na bólu głowy. Cała podróż udała nam się w 120%. Zobaczyliśmy więcej, niż sobie wymarzyliśmy. Było super i polecam odważnym – dodaje.
Na afrykańskiej wyprawie się nie skończyło. Cała czwórka: Marcin Wojewoda, Maciej Strugarek, Rafał Wojciechowski i Szymon Łukomski po raz kolejny postawiła sobie wysoką poprzeczkę w kajakowym maratonie. Tym razem pokonali rzekę Bug. Jak mówią, to był dla nich jak do tej pory najtrudniejszy logistycznie spływ. Ich podróż rozpoczęła się na Ukrainie. Na granicy z Polską musieli wyciągnąć kajaki z rzeki i przewieźć je, bo przepłynięcie z kraju do kraju jest nielegalnym przekroczeniem granicy.
- Rzekę można podzielić na trzy etapy: Ukraiński, graniczny i Polski. Każdy ma własny charakter, ale to co je łączy to, że Bug jest piękną rzeką. Jedną z ostatnich nieuregulowanych rzek w Polsce – mówią członkowie „Koła Przygody”.
Mieszkańcy Koła już myślą o kolejnych wyprawach. Na 2019 rok planują przepłynięcie rzeki San i Wieprz oraz wejście na szczyt Mt. Blanc.
fot. Koło Przygody