Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościSchudł ponad 55 kg. Będzie reprezentował Polskę na Mistrzostwach Świata

Schudł ponad 55 kg. Będzie reprezentował Polskę na Mistrzostwach Świata

Dodano: , Żródło: LM.pl
Schudł ponad 55 kg. Będzie reprezentował Polskę na Mistrzostwach Świata

Życie sprzed trzech lat nazywa średniowieczem. Wtedy ważył ponad 160 kg. Robert Zawadziński, nazywany „Niedźwiedziem”, zawalczył o siebie i schudł już 55 kg. Nie tylko zmienił swoje nawyki żywieniowe, ale przede wszystkim złapał sportowego bakcyla. Dzisiaj należy do klubu „Triton Konin”, ale też do kilku innych nieformalnych grup biegaczy i kijkarzy. W połowie czerwca jako reprezentant Polski wystartuje w Mistrzostwach Świata Nordic Walking w Choczewie. Z Robertem Zawadzińskim rozmawiała Aleksandra Braciszewska-Benkahla.

Kiedy zaczęła w Tobie kiełkować myśl, żeby coś zmienić w swoim życiu?

Wcale taka myśl mi nie kiełkowała. W 2019 roku pojawił się projekt „Aktywnie Zmieniaj Siebie”, który był adresowany do studentów, wtedy jeszcze Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej (dzisiaj Akademii Nauk Stosowanych). W nim mógł wziąć udział też jeden z pracowników uczelni. Zupełnie przypadkowo się znalazłem na castingu. Kumple mnie namówili, żebym wziął formularz. Wypełniłem go, ale szczerze mówiąc nie liczyłem, że się gdzieś dostanę. Nie wiedziałem z czym to się wiąże, z jakimi wyrzeczeniami. Nie byłem do końca przekonany, czy w ogóle dam radę, bo nie wiedziałem co mnie czeka. Oni (eksperci – od red.) chyba też nie wierzyli, czy podołam (śmiech). Ale odebrałem telefon, że się dostałem i tak się zaczęło.

Wiemy dobrze, że rozpoczęcie odchudzania nie oznacza sukcesu. Kiedy uwierzyłeś, że tym razem to może się udać?

Miałem problem z dną moczanową i żeby nie brać ciągle tabletek to próbowałem modyfikować dietę. Myślałem, że małymi krokami coś mi się uda zmienić. Niestety mi się nie udawało. Dopiero projekt był jak taki podpalony lont i załapałem. Może używając terminologii sportowej, przerzutka w rowerze wskoczyła na odpowiedni tryb. Zacząłem się uczyć, więcej czytać, gdzieś tam z lat młodości obudziła się chęć rywalizacji i to zaczęło mnie powoli napędzać. Bardzo się starałem, żeby nie wypaść najgorzej w grupie, jeśli chodzi o ilość zrzuconych kilogramów. Założyłem sobie, że trzy miesiące projektu to będzie czas nie po to, żeby skonsumować catering, tylko żeby się nauczyć jak mam go sobie dalej robić. Jak chodziłem na siłownię to nie po to, żeby przerzucać ciężary tylko, żeby nauczyć się tych wszystkich ćwiczeń i wiedzieć co one mi dają i rozumieć po co to robię. W momencie kiedy się tego nauczyłem to szukałem wyzwania. Wiedziałem, że bieganie i rower jeszcze nie za bardzo, no to kijki. To jest jeszcze taka rzecz, którą przy tamtej masie mogłem robić. Pojawiłem się na parkrunie i to zaczęło mnie napędzać.

A nie miałeś w sobie pewnego rodzaju wstydu, żeby iść na parkrun?

Miałem takie myśli zapisując się na biegi, bo jednym z pierwszych był Bieg Milowego Słupa. Zanim się zapisałem to przeczytałem w regulaminie, że jest limit czasowy. Sprawdziłem trasę i któregoś wieczoru, żeby mnie nikt nie widział pojechałem przejść z kijkami te trasę. Sprawdziłem, że zmieszczę się w limicie czasu i zawsze to było dla mnie ważne, żeby zmieścić się w tym limicie i nie być ostatnim. A kiedy szedłem pierwszy raz na parkrun to miałem strasznego cykora, bo nie znałem nikogo, nie wiedziałem co mnie czeka. Tam jest koordynator, który wszystko wyjaśnia. To są bezpłatne biegi z pomiarem czasu. Mogę sobie weryfikować wyniki porównując z czasami ludzi w moim wieku na całym świecie. To mi się bardzo podobało, a do tego doszła świadomość, że na następnym parkrunie chcę poprawić wynik i tak się nakręcałem.

To była pierwsza Twoja styczność ze sportem?

Nie. Kiedyś, przez ponad 15 lat trenowałem karate. Gdzieś we mnie był ten duch rywalizacji. To mi pomogło. Teraz jak wiem, że będę musiał przejść 5 km to nie mogę cały tydzień leżeć i nic z tym nie robić. Chcę czerpać z tego radość, satysfakcję że dałem radę, przeszedłem i dobrze się bawiłem z grupą. Czasem sam siebie zaskakuję jeśli chodzi o wytrzymałość, kondycję, zdrowie. Mam coraz lepsze wyniki badań.

Co dał Ci projekt „Aktywnie Zmieniaj Siebie”?

Biorąc udział w projekcie miałem do dyspozycji dietetyka, catering, siłownię i jeszcze parę innych rzeczy. Mi zależało na tym, żeby się uczyć. Często ludzie mnie pytają jaką mam dietę, ale ja nie mam żadnej diety. Jem normalne rzeczy, tyle tylko że muszę pamiętać, żeby zgadzał się bilans energetyczny. Jeżeli chcę schudnąć to muszę więcej spalić niż zjeść. Tego pilnuję. Chodząc na siłownię zastanawiałem się co mogę zrobić, żeby ten proces chudnięcia trwał. Zacząłem chodzić z kijkami sam, ale nieregularnie. Do regularności nakłoniły mnie zawody.

Czy miałeś w trakcie tych 3 lat moment zwątpienia, załamania? Nie myślałeś sobie, że to poprzednie życie było wygodniejsze?

Tylko nie wiem, czy to życie przed było łatwiejsze i wygodniejsze. Wiązało się z różnego rodzaju ograniczeniami jak wyjście do sklepu, wchodzenie po schodach, czy zawiązywanie butów. To nie były łatwe czynności przy wadze ponad 160 kg. Bardzo często jak się przygotowuję do zawodów i zakładam te swoje ciuszki biegowe to zastanawiam się po co mi to?! Ale wiem, że to będzie 40 minut bólu, a potem sama przyjemność z tego, że się wzięło udział i przeżyło kolejną fantastyczną przygodę, a przygód mam naprawdę sporo.

W 2020 roku miałem chwilę zwątpienia. Zdiagnozowano u mnie raka. Z aktywnego trybu i z wynikami, które zaczęły mnie zadowalać musiałem zaczynać od nowa. I tak sobie wtedy myślałem, po co mi to na te stare lata, zrzuciłem wagę i wszyscy mówią, że jest ok. A tu trzeba podjąć następną walkę. Mówią, że „walczak” jestem, więc zawalczyłem i mam nadzieję, że będzie dobrze. Teraz podniosłem sobie poprzeczkę. Założyłem stronę „Przystanek Niedźwiedź”, bo będąc w szpitalu rozmawiałem z dietetyczką Marzeną Pałasz i ona mówiła, że ma cały czas klientów, którzy mnie obserwują i do niej się zgłaszają. Wiele osób mi pisze, z różnych stron Polski, że jestem dla nich motywacją.

I jak się z tym czujesz?

Ja tego na co dzień nie czuję, bo do mnie nikt z tym nie przychodzi. Boję się, że nie zawsze będę mógł pomóc. Każdy jest inny, ma inny charakter. Bardzo żałowałem, że na początku mojej drogi nie miałem w okolicy kogoś z kim mógłbym potrenować. Jak się ma rodzinę i pracę to są obowiązki i trudno znaleźć czas, a w tym wszystkim najważniejsza jest systematyczność.

strona 1 z 2
strona 1/2
Schudł ponad 55 kg. Będzie reprezentował Polskę na Mistrzostwach Świata
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole