Nie uciekł na Zachód, bo usłyszał, że Konin jest rozwojowy
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Oskarżenie Mieczysława Przysuchy o przyczynienie się do śmierci pięciu górników zakończyło się... śmiechem na sali sądowej. Ale w 1955 r., w apogeum epoki stalinowskiej, nikomu, kto stanął w Polsce przed ludowym sądem, nie było do śmiechu.
W Koninie funkcjonowały wtedy dwa zakłady górnicze: Kopalnia Węgla i Fabryka Brykietów Morzysław-Marantów oraz Przedsiębiorstwo Przeróbki Węgla Brunatnego w Koninie. Zadaniem tego drugiego, zwanego w skrócie „kombinatem,” była budowa nowej odkrywki Niesłusz i całego kompleksu przetwórczego węgla brunatnego. Tam właśnie stawił się ostatniego dnia lipca 20-letni Mieczysław Przysucha (fot. nr 1).
Wydobywanie... wody
Budowę odkrywki Niesłusz rozpoczęto od pompowania wody z jeziora o tej samej nazwie (fot. nr 2, źródło: Muzeum Okręgowe w Koninie), które znajdowało się wtedy tuż za zachodnimi zabudowaniami wsi (il. nr 3). Projektantom odkrywki wydawało się, że to najprostszy sposób dotarcia do węgla, znajdującego się pod dnem akwenu. Tymczasem zadanie okazało się dużo trudniejsze ze względu na gęsty muł zalegający nad dnem jeziora, toteż opróżniono je dopiero kilka lat później. W tej sytuacji podjęto decyzję o budowie wkopu udostępniającego w miejscu, gdzie dzisiaj znajduje się jezioro Zatorze (il. nr 4, źródło: google maps). Kiedy Mieczysław Przysucha rozpoczynał pracę, budowano właśnie szyby odwodnieniowe. – Nie było wtedy niemal żadnego wyposażenia na odkrywce, dopiero zaczynał się montaż pierwszej Skody e25 (na fot. nr 5 skoda e25 już podczas pracy, źródło: archiwum PAK KWB) – wspominał po latach. – A ja jako młody pracownik robiłem wtedy wszystko, między innymi jeździłem po Polsce za pompami.
Bo zajmował się „jakąś odkrywką”
I właśnie pompy stały się powodem pierwszych poważnych kłopotów Mieczysława Przysuchy w pracy. Kiedy węgiel na Morzysławiu zaczynał się kończyć, nawet ten wydobywany przy okazji głębienia szybów odwadniających na Niesłuszu skrzętnie odwożono do brykietowni. - Mieliśmy tutaj takiego towarzysza z Francji, który uruchamiał kolejkę wąskotorową, transportującą węgiel z szybów na brykietownię – usłyszałem od pana Mieczysława. - Poszło o to, że na każdym szybie powinny być dwie pompy, jedna pracująca i jedna w rezerwie. Ale miałem tylko trzy pompy na trzy szyby i nie byłem w stanie odwadniać wszystkich jednocześnie. A to były stare, jeszcze poniemieckie pompy, które ulegały ciągłym awariom.