Zapomniana Parowozownia. Niedługo zagrodzą im drogę
„Za miesiąc będziemy mieszkać jak w getcie”. Tak mówią koninianie z ul. Parowozownia. A wszystko przed drogę do osiedla Chorzeń, która ma niebawem zostać zamknięta przez nowego właściciela terenu.
„Za miesiąc będziemy mieszkać jak w getcie”. Tak mówią koninianie z ul. Parowozownia. A wszystko przed drogę do osiedla Chorzeń, która ma niebawem zostać zamknięta przez nowego właściciela terenu.
Parowozownia to dziś 18 rodzin mieszkających w domach należących do kolei. Tuż przy nieruchomości znajduje się zakład, który współpracuje ze spółką kolejową. Niedawno firma wygrała przetarg na zakup terenu sąsiadującego z kolejowymi budynkami mieszkalnymi. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt że teren ten to jednocześnie droga mieszkańców do szkoły, pracy, czy przychodni. Droga co prawda niezbyt bezpieczna, bo przez tory. - Chodzimy tędy od 40 lat i nic się nikomu nie stało – mówią.
Kilka dni temu z dnia na dzień przy drodze zaczęto ustawiać słupki. - Firma, która kupiła teren zaczęła się grodzić i zamyka nam dojście do miasta. Teraz będziemy musieli nadrobić jakieś 6 km, żeby dojść do osiedla, albo na peron chociaż ten mamy rzut kamieniem stąd – mówi Małgorzata Samulczyk. - Jak nam zamkną przejście to poczujemy się tak jak było 70 lat temu w getcie. Będziemy patrzeć przez siatkę i czekać aż nam ktoś suchy chleb rzuci z tamtej strony, bo my nie dojdziemy do miasta. Moja mama na pewno nie dojdzie to może jej pracownicy tej firmy jakiś chleb rzucą – dodaje zdenerwowana kobieta.
Danuta Golimowska podkreśla, że ze względów zdrowotnych również nie dojdzie do Chorznia okrężną drogą. - Jestem po trzeciej operacji i nie dam rady, a muszę chodzić do przychodni. Co mam zrobić? Nie mam samochodu – mówi pani Danuta.
Bez auta jest również Monika Frątczak, która samotnie wychowuje dziecko. - Żeby dojść do szkoły będę musiała z dzieckiem wychodzić chyba o 5.00 rano, a tu nawet oświetlenia nie ma – mówi pani Monika.
Mieszkańcy o sprzedaży gruntów przez PKP dowiedzieli się, kiedy zobaczyli stawiany płot. Próbowali rozmawiać z nowym właścicielem, ale bez skutku. - Powiedzieli, że zagrodzą. Oni nie mają sentymentów. Do końca roku jeszcze nam zostawią przejście, ale później zamkną i koniec – mówi pan Andrzej.
Faktycznie przedstawiciel przyszłego właściciela nie zamierza ulec mieszkańcom. - Przechodzenie przez teren prywatny jest niedopuszczalne. Gdybym wydał taką zgodę to musiałbym zabezpieczyć drogę. Nie będę chodził do prokuratora się tłumaczyć, bo ktoś skręcił nogę – mówi Bernard Pluta, dyrektor bazy sprzętowej „Torpol” S.A. - To nie jest przejście, tylko przepust. Do tej pory kolej się tym nie interesowała, a mieszkańcy chodzą bezprawnie. Kazałem zrobić płot nie żeby zrobić na złość tym ludziom, ale żeby się przyzwyczaili, że od stycznia nikt już nie przejdzie – dodaje Pluta.
O tym, że przejście jest nielegalne mówi też Maciej Bułtowicz z biura prasowego PKP S.A. - Mieszkańcy przechodząc w tym miejscu robili to na własną odpowiedzialność. Przejście prowadzi przez tory, gdzie przetaczane są wagony i tam przechodzić nie wolno – mówi Bułtowicz. - Być może rozwiązaniem byłaby kładka nad torami, ale w tej sprawie trzeba już kontaktować się z miastem – dodaje.
Na kładkę nowy właściciel wyraziłby zgodę. Problem jest jest jeden. Pieniądze. Kładka nad torami kosztowałaby minimum 2 mln zł. - Budowa wiaduktu jest kosztowna i potrzeba na to kilku lat, więc nie bierzemy tego pod uwagę – mówi Sebastian Łukaszewski, wiceprezydent Konina.
Zastępca prezydenta po naszej interwencji był już na ul. Parowozownia. Spotkał się z mieszkańcami i zobaczył jak wygląda przejście. - Sytuacja jest bardzo trudna. Oficjalnie nie jesteśmy stroną, bo to nie nasz teren. Rola miasta jest taka, żeby dbać o mieszkańców. Dlatego spotkamy się w najbliższym czasie z PKP, żeby ustalić co możemy zrobić. W dalszym ciągu chcielibyśmy spotkać się z nowym właścicielem tego terenu. Zrobimy wszystko, żeby znaleźć rozwiązanie do końca roku – zapewnia wiceprezydent Łukaszewski.
Na negocjacje i mediacje pozostał niecały miesiąc. Co się stanie z mieszkańcami? Do sprawy na pewno będziemy wracać.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.