Ostre pisma zamiast współpracy władz Konina i Starego Miasta
KONIN JEST NASZ
Zamiast współpracy dla dobra Konina i okolicznych gmin, należących do aglomeracji konińskiej, mamy dyskusję o tym, kto lepiej zna i stosuje przepisy kodeksu postępowania administracyjnego.
Już kilka lat temu władze Konina i czternastu gmin naszego powiatu ogłosiły powstanie aglomeracji konińskiej. Chodziło przede wszystkim o wspólne wyciąganie kasy z unijnego budżetu – jak można było usłyszeć z ust autorów owej koncepcji – ale projekt aglomeracji zawierał też zapowiedź wielu wspólnych działań, które mogły przynieść korzyść wszystkim samorządom. Szczególnie obiecujące wydawały się te dotyczące turystyki. I rzeczywiście powstały jakieś dokumenty analityczne, na przykład „Strategia rozwoju turystyki obszaru funkcjonalnego aglomeracji konińskiej wraz z programem rozwoju komunikacji rowerowej”, ale ani wspólnej oferty turystycznej, ani ścieżek rowerowych jak nie było, tak nadal nie ma.
Bo podstawą, punktem wyjścia do powodzenia całego przedsięwzięcia jest współpraca. O tym, jak ona wygląda, opowiemy na przykładzie najbliższej Koninowi gminy Stare Miasto, na której powinno nam, koninianom, szczególnie zależeć, bo tam wielu z nas znajduje pracę, a ci najzamożniejsi przenoszą się na stałe do nowych domów.
Kiedy prezydent Józef Nowicki ogłosił, że od pierwszego stycznia nowego roku dzieci i młodzież z Konina będzie mogła korzystać z naszej komunikacji miejskiej za darmo, trzynastego grudnia wójt Ryszard Nawrocki wysłał do niego pismo z propozycją, by taką ulgą objąć również młodych mieszkańców jego gminy. Przypomniał jednocześnie, że każdego roku dotuje koniński MZK niebagatelną kwotą 414 tys. zł. Kiedy po upływie trzech tygodni wciąż nie było wiadomości z konińskiego magistratu, a w tym samym czasie uchwalono budżet Konina, który zawierał zapisy odnośnie wspomnianych ulg, drugiego stycznia wójt napisał po raz kolejny, informując, że brak odpowiedzi interpretuje jako milczącą zgodę na jego propozycje.