Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościŚwiadek historii

Świadek historii

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Świadek historii

Pamięta koniński dworzec kolejowy jeszcze sprzed wojny, jest zapewne ostatnim żyjącym świadkiem egzekucji Kurowskiego i Słodkiego z września 1939 r., a na domiar wszystkiego podczas okupacji grzmotnęła niemieckiego żołnierza w twarz.

W konińskim Czerwonym Krzyżu pracowało w tym czasie społecznie około dziesięć osób. Co ciekawe, nie dysponowali żadnymi pieniędzmi i nie mieli żadnego kierownika. - Oprócz mnie były panie Kujawińska, Reymond, Czarnik, Kolińska. Były jeszcze dwie panie, co gotowały - nie pamiętam ich nazwisk - i jeszcze do sprzątania były pewno ze dwie. No i jeszcze Franuś, który wodę nam nosił. Nawet sobie tańczył w międzyczasie - uśmiecha się do wspomnień pani Barbara. - Za wszystko dostawaliśmy tylko wyżywienie. Gotowała dla nas pani Kujawińska, która przed wojną była kucharką w ochronce dla dzieci.

Złapał za pierś

Mimo braku kierownika, każdy wiedział, co i jak ma robić. - W kuchni się pomagało i szykowało jedzenie dla więźniów, a potem zanosiło do więzienia na Wodną - mówi. Więzienie znajdowało się niemal naprzeciwko podwórza, tuż za kamienicą, w której Czerwony Krzyż miał siedzibę. - Nosiłam więźniom żywność, korespondencję i... papierosy. Jeszcze dzisiaj czuję na dłoni, jak palnęłam tego Szwaba - zamyśla się. - Tego dnia jak zwykle poszłam z obiadem. Nachyliłam się do nabrania zupy i ten dowódca warty, nawet nie potrafiłabym określić jak wyglądał, złapał mnie za pierś. No to jak mu klapnęłam, to aż sama poczułam. Że on nie zareagował... Może się liczył z tymi więźniami, że byli.

Wyciągnął mnie z celi i zaprowadził do komendanta. Nie wiem, co on tam powiedział komendantowi - tłumacz przekazywał tylko to, co mówili do mnie, a ja niemieckiego jeszcze nie znałam. Naczelnik pytał, czy wiem, co to znaczy uderzyć w twarz niemieckiego żołnierza, jak ja mogłam to zrobić, i tak w kółko. Zakończył tak: ze względu na wiek i urodę to ci daruję, ale sobie zapamiętaj, że jak jeszcze raz... - i przejechał dłonią po szyi.

Cena życia

Kara jednak Barbary Nowackiej nie ominęła, choć za inne przewinienie. - Przemycałam papierosy dla więźniów, które chowałam im pod chlebem. Któregoś razu wartownik musiał coś zauważyć, bo podniósł szybko chleb, zanim więzień zdążył go zabrać, i odkrył papierosy. Za karę na dwanaście godzin zamknęli mnie do karceru, ale wyszłam z podniesioną głową. Wtedy przez myśl mi nie przeszło, że ja to wszystko mogłam życiem przypłacić.

Na początku okupacji Barbara Nowacka była też świadkiem egzekucji Aleksandra Kurowskiego i Mordechaja Słodkiego, którą Niemcy przeprowadzili w rynku pod kamienicą Zemełki, by zastraszyć mieszkańców Konina. Dowiedziałem się o tym zresztą nie od niej samej, a ze wspomnień córek Aleksandra Kurowskiego. Dzięki temu mogłem dopytać ją i o to wydarzenia, opisane później w artykule „Z restauracji pod mur”.

Kogoś ty przywiozła?!

Po kilku miesiącach okupanci zlikwidowali Czerwony Krzyż, a Barbara Nowacka dostała wezwanie do Arbeitsamtu (urzędu pracy), gdzie zgłosiła się po nią Niemka z Poznania, szukająca pomocy domowej. - Jej mąż (architekt w jakimś wojewódzkim urzędzie, jak się później okazało) czekał na nas na dworcu i zawiózł samochodem do domu. Pierwsze pytanie, jakie zadał, brzmiało: ile mam lat. Kiedy dowiedział się, że siedemnaście, zapytał żonę: kogoś ty przywiozła?

Świadek historii
Świadek historii
Świadek historii
Świadek historii
Nowacka_NBP1
Nowacka_NBP6
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole