Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościŚwiadek historii

Świadek historii

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Świadek historii

Pamięta koniński dworzec kolejowy jeszcze sprzed wojny, jest zapewne ostatnim żyjącym świadkiem egzekucji Kurowskiego i Słodkiego z września 1939 r., a na domiar wszystkiego podczas okupacji grzmotnęła niemieckiego żołnierza w twarz.

Pretensje okazały się zasadne, bo kiedy dziewczyna dostała polecenie umycia okien, do obiadu nie skończyła nawet jednego. - Niemka szykowała mi śniadanie, potem wiadro z wodą i uczyła mnie prac domowych, aż jej mąż nie wytrzymał i wygarniał jej, kto tu jest panią! Ale mnie w końcu wszystkiego wyuczyli tak, że już wkrótce sama gotowałam i sprzątałam. Kupili mi też podręcznik do nauki niemieckiego i odpytywali, gdy podawałam do śniadania, co jak się nazywa, korygując akcent i wymowę.

Stosunek państwa Noldów do polskiej pomocy domowej doskonale ilustruje przypadek jej choroby. - W nocy dostałam silnego bólu w brzuchu i Niemka wezwała lekarza, który zarządził, że muszę natychmiast jechać do szpitala na wycięcie wyrostka robaczkowego. Na pierwszy po operacji posiłek przywieźli mi królewski obiad: cielęcinkę, marchewkę z groszkiem i ziemniaki, a do tego kompot. Potem Niemka też mi przynosiła frykasy, żebym szybciej wyzdrowiała, a po szpitalu dostałam dwa tygodnie urlopu i bilety na przejazd do Konina i z powrotem.

Schudła 20 kg

Sielanka skończyła się wiosną 1944 r., kiedy Józef Nold zmarł na tyfus i pani Basia dostała skierowanie do pracy do rodziny oficera gestapo z dwunastką dzieci. Wprawdzie pracowała tam razem z drugą Polką, ale nadal był to ogrom pracy. - Pierwsze pranie skończyło się dla mnie krwawym obtarciem skóry na dłoniach.

Na dodatek była to rodzina przekonanych nazistów i nie było mowy o przyzwoitym traktowaniu Polek. - U Noldów mogłam jeść, ile chciałam, a tutaj jedzenie było wydzielane, że schudłam o około 20 kg.

W styczniu 1945 r. jej gospodarze postanowili opuścić Poznań i wtedy Barbarze Nowackiej udało się uciec z pociągu, którym mieli jechać na zachód.

Życie z bankiem

Dwa lata po zakończeniu wojny Barbara Nowacka podjęła pracę w Komunalnej Kasie Oszczędności Powiatu Konińskiego (KKO). Jak większość jej rówieśników w tym czasie miała tylko podstawowe wykształcenie, więc uzupełniała je na prywatnych Kursach Handlowych E. Dmochowskiego w Koninie. Najpierw skończyła - jak można wyczytać z dokumentów, które przechowuje do dzisiaj - kurs handlowy normalny, potem kurs handlowy wyższy, a na koniec kurs administracyjny, z których każdy trwał pół roku. Na tym ostatnim zapoznała się z prawem administracyjnym i cywilnym oraz prawem handlowym, wekslowym i czekowym, a także skarbowością, analizą bilansów, statystyką i ekonomią polityczną. - Do pracy byłam przyjmowana według zasad przedwojennych - podkreśla z dumą pani Barbara. - Musiałam mieć referencje dwóch szanowanych obywateli, że jestem uczciwa i moralna i dopiero na tej podstawie podpisano ze mną umowę o pracę.

Świadek historii
Świadek historii
Świadek historii
Świadek historii
Nowacka_NBP1
Nowacka_NBP6
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole