Skocz do zawartości

Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościKrótki tekst o lokalnej wolności słowa

Krótki tekst o lokalnej wolności słowa

Dodano: , Żródło: LM.pl
Krótki tekst o lokalnej wolności słowa
komentarz

O wyroku sądu w sprawie zniesławienia prezesa jednej z konińskich spółek miejskich. Na łamach portalu LM.pl prezentujemy tekst Krzysztofa Pietruszewskiego, członka Związku Stowarzyszeń Polskiej Zielonej Sieci, w którym zajmuje się Funduszami Europejskimi i sprawiedliwą transformacją Wielkopolski Wschodniej i regionu bełchatowskiego, wolontariusza w CEE Bankwatch Network, członka komitetów monitorujących Fundusze Europejskie 2021-2027 dla Wielkopolski i województwa łódzkiego.

Prawomocnie uniewinniony. Kolejny sąd orzekł, że nie zniesławiłem prezesa spółki miejskiej, pisząc o tym, że “nie miał i nie ma żadnych kompetencji do kierowania spółką miejską”. Choć na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że sąd podziela moją opinię, to w rzeczywistości wcale tak nie jest. W sprawach o zniesławienie sąd nie orzeka o prawdzie lub fałszu czyjejś opinii, tylko o tym, czy to na pewno była opinia, czy fakt. A o zniesławieniu można mówić wyłącznie, gdy mówimy o faktach, a nie o opiniach.

Dlatego moja sprawa, która ciągnęła się ponad półtora roku, nie dotyczy posiadanych bądź nieposiadanych przez prezesa kompetencji, lecz kwestii znacznie poważniejszej - wolności słowa. Tak więc w obu sądach wykazywałem nie to, czy mam rację, a to, czy mogłem napisać, że osoba pełniąca funkcje publiczne nie ma - w mojej opinii - kompetencji do pełnienia danej funkcji.

Szczęśliwie dla mnie, sprawą zajęła się pro bono Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która broniła mnie w obu instancjach. Wygrałem. Sąd stanął po stronie obywatela. Tyle że takie wyroki nie są w Polsce oczywiste. Wiele podobnych spraw, które nazywa się w skrócie SLAPP (od “Strategic Lawsuit Against Public Participation”, czyli strategiczne pozwy przeciwko partycypacji społecznej) kończą się szczęśliwie dla strony skarżącej, czyli przeważnie instytucji, spółek państwowych i miejskich, polityków, czasami biznesmenów. W Polsce symboliczny tutaj stał się art. 212 Kodeksu Karnego, dotyczący zniesławienia, będący najczęstszą podstawą prawną oskarżenia.

Długo myślałem, jak przedstawić osobie, która pierwszy raz się spotyka się z tym terminem, wagę SLAPP złożonego przeciwko obywatelowi. Nie znalazłem lepszego niż słowa Jakuba Stachowiaka, dziennikarza Superwizjera TVN. Jak powiedział w jednym z odcinków Podcastu Śledczego pt.: “Cena za dociekliwość. Historia zaginięcia Jarosława Ziętary”:

“(...) nie opłaca się dzisiaj zabijać dziennikarza w momencie, kiedy już coś opublikuje. Groźniejszą bronią są procesy sądowe, SLAPP, nękanie, grzywny…”

Po czterech rozprawach, dwóch wyrokach i po półtora roku trwającej sprawie mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że te słowa nie są przesadzone. SLAPP ma na celu wywołanie efektu mrożącego. Obciąża psychicznie i ekonomicznie oskarżonego, psuje debatę publiczną, w końcu zastrasza autora. Chodzi w nim wyłącznie o to, aby uciszyć osoby krytykujące i wskazujące na nieprawidłowości lub problemy. Osoba, która otrzymuje taki akt oskarżenia, staje na początek sama przeciwko całej machinie, posiadającej do swojej pełnej dyspozycji prawników i środki pieniężne. Oskarżony już na wstępie staje tak naprawdę na całkowicie przegranej pozycji. Samo znalezienie, w wielu przypadkach także opłacenie prawnika, okazuje się być nie lada wyzwaniem. Każda rozprawa to stres i nerwy trwające dniami. Z tyłu głowy wciąż przemawia wizja skazania wraz z kosztami liczonymi w tysiącach złotych i utratą wizerunku w opinii publicznej. Czas spędza się na wykazywaniu podstaw do własnej opinii. Druga strona tego problemu nie ma. Ma już właściwie wszystko gotowe.

W tak prosty i banalny sposób niszczy się debatę publiczną, kaleczy demokrację i ogranicza wolność słowa. Nie trzeba żadnych drastycznych, czy brutalnych działań. Wystarczą  pieniądze i kancelaria prawna. Z podobnymi problemami mierzą się lokalne media. Za krytyczne opinie odcina się je od informacji lub pieniędzy, grozi oficjalnymi pozwami, w końcu oskarża się je o zniesławienie. Nierzadko środki samorządów stanowią lwią część dochodów mediów. Dlatego ich odebranie często skazuje lokalne media na powolną śmierć, podobnie jak całą lokalną demokrację. Stąd też tak mało krytycznych wobec lokalnych władz mediów i wygłaszanych publicznie opinii. A im mniej naprawdę wolnych mediów, tym słabsza debata publiczna, tym mniejsza szansa na zmiany.

Polska jest krajem z największą ilością SLAPP w Unii Europejskiej. Najczęściej wymierza się je przeciwko osobom aktywistycznym i mediom. Niektóre duże redakcje mają całe działy zajmujące się wyłącznie odpowiadaniem na SLAPP, generując w ten sposób kolejne wydatki.

Stąd też tak ważne jest, by zamiast głoszenia pustych haseł pojawiła się po prostu przestrzeń do dyskusji. Zamiast wysłać oskarżenie o zniesławienie, poprosić o możliwość zabrania głosu “ad vocem” na łamach mediów; przedstawić swoje stanowisko na własnych kanałach, gdyż służą one przede wszystkim informowaniu obywateli i obywatelek, nie do propagandy rządzących. W końcu konieczne jest domaganie się przez mieszkańców i mieszkanki gmin i miast dyskusji oraz informacji ze strony władz - uparte, konsekwentne i nieprzerwane. Nasze prawa są tylko literami na kartkach papieru, jeśli nie domagamy się ich przestrzegania dla nas i dla innych.

Demokracja ma to do siebie, że mamy prawo się nie zgadzać i ze sobą dyskutować. Możemy mieć inne opinie i je publicznie wygłaszać. Jednakże gdy “silniejszy” nie chce dyskutować, nie mówimy już o demokracji - i nawet najbardziej szlachetne hasła w czasie kampanii wyborczej tego nie zmienią.

Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole