Sąd rozpatruje protest ws. wyborów na burmistrza Kleczewa

Czy Mariusz Musiałowski w momencie ubiegania się o reelekcję na stanowisko burmistrza Kleczewa był członkiem partii Polska 2050 Szymona Hołowni – taką kwestię od kilku miesięcy bada Sąd Okręgowy w Koninie. Protest w tej sprawie złożyła rywalka Mariusza Musiałowskiego w wyborach Anna Woźniak.
22 kwietnia, podczas drugiej tury wyborów samorządowych, reelekcję na stanowisko burmistrza Kleczewa uzyskał Mariusz Musiałowski. W drugiej turze wyborów pokonał Annę Woźniak, zdobywając 53,82% głosów. Choć jeszcze dwa tygodnie wcześniej nie było wcale pewne, czy będzie mógł startować. Miejska komisja wyborcza w Kleczewie rozpatrywała bowiem wniosek o skreślenie go z listy kandydatów. Ostatecznie, niejednomyślnie, pozwoliła Mariuszowi Musiałowskiemu startować.
Ta sprawa ma jednak swój dalszy ciąg. Już po wyborach protest w tej sprawie złożyła bowiem Anna Woźniak. Uważa, że obecny burmistrz zataił podczas wyborów swoją przynależność partyjną. Sprawą od kilku miesięcy zajmuje się Sąd Okręgowy w Koninie.
Zawieszenie to nie skreślenie
Każdy kandydat startujący w wyborach składa deklarację o swojej przynależności partyjnej. Mariusz Musiałowski jesienią 2023 r., w wyborach parlamentarnych, startował do Sejmu z list Trzeciej Drogi jako członek partii Polska 2050 Szymona Hołowni. Mniej więcej pół roku później, podczas wyborów samorządowych, był już (jak sam zadeklarował) kandydatem bezpartyjnym.
Rekonstrukcja kluczowych w sprawie dni opiera się na zeznaniach, które przed sądem w tej sprawie składały zainteresowane osoby. Wynika z nich, że na początku kwietnia 2024 r., zaledwie kilka dni przed pierwszą turą wyborów, do komisarza wyborczego w Koninie (odpowiadającego za cały okręg nr 37) wpłynął anonim. W jego treści miała znajdować się odpowiedź na wniosek o udostępnienie informacji publicznej, z której wynikało, że Mariusz Musiałowski wciąż jest członkiem Polski 2050. Komisarz sprawę przekazał do rozpatrzenia miejskiej komisji wyborczej w Kleczewie, która odpowiadała za organizację wyborów w gminie.
4 kwietnia odbyło się pierwsze posiedzenie miejskiej komisji w tej sprawie. W jej skład wchodzą osoby wytypowane przez poszczególne komitety wyborcze. Przewodniczącą była Dominika Socha – urzędniczka z Kleczewa. Przekazała burmistrzowi wniosek o ustosunkowanie się do stawianych zarzutów. Mariusz Musiałowski miał stwierdzić w rozmowie z nią, że członkiem partii nie jest, a komisji przekazał wydruk maila z 29 lutego z wnioskiem o zawieszenie w prawach członka.
Według statutu partii zawieszenie nie równa się jednak z wykreśleniem. Powodów ustania członkostwa w Polsce 2050 może być kilka – m.in. zgłoszenie na piśmie swojej rezygnacji, nieopłacanie składek przez sześć miesięcy, ale też po sześciu miesiącach od zawieszenia. To jednak stałoby się dopiero w sierpniu, zakładając, że burmistrz nie wysłał po 29 lutego kolejnego wniosku o wykreślenie z listy członków. Tymczasem biuro prasowe Polski 2050 Szymona Hołowni poinformowało portal LM.pl, że Mariusz Musiałowski nie jest członkiem partii już od 29 lutego 2024. – czyli dnia, w którym wysłał wniosek o zawieszenie.
Nerwowe dni przed wyborami
4 kwietnia miejska komisja wyborcza dysponowała więc tylko ustnym oświadczeniem burmistrza i wydrukiem maila z wnioskiem o zawieszenie. Jej członkowie stwierdzili, że to za mało, by rozstrzygnąć sprawę. Na 5 kwietnia zwołane zostało kolejne posiedzenie komisji. Był to niemal ostatni termin na decyzję, 6 kwietnia rozpoczynała się bowiem cisza wyborcza, a 7 kwietnia miały odbyć się wybory.
W piątek 5 kwietnia Mariusz Musiałowski dostarczył już komisji pismo o braku przynależności partyjnej oraz drugie pismo, od posła Polski 2050 Adama Lubońskiego, potwierdzające, że nie jest już członkiem partii. Na podstawie tych dokumentów komisja, po obradach, stwierdziła, by burmistrza z listy kandydatów nie skreślać. Ale decyzja była niejednomyślna – pięć osób głosowało za, cztery przeciw. Ci, którzy nie zgodzili się z taką decyzją, nie podpisali uchwały miejskiej komisji w tej sprawie. Mariusz Musiałowski z listy kandydatów nie został skreślony, wszedł do drugiej tury, a następnie ją wygrał.
Sąd chciał już zamykać sprawę
Tocząca się w konińskim sądzie sprawa była już bliska zakończenia w listopadzie. Obie strony wygłosiły mowy końcowe i jeszcze tego samego miesiąca miało zostać wydane rozstrzygnięcie. Nic takiego nie nastąpiło.
Równolegle do sprawy protestu wyborczego toczy się bowiem również postępowanie w konińskiej prokuraturze. Jak poinformowała prowadząca sprawę sędzia Jolanta Tembłowska, w związku z przeprowadzonymi przez śledczych czynnościami, ponownie przesłuchani przed sądem mają zostać burmistrz Mariusz Musiałowski, a także poseł Adam Luboński.
Kluczowe będzie ustalenie kiedy i czy w ogóle Mariusz Musiałowski złożył wniosek o wykreślenie z partii. Zdaniem mecenas reprezentującej Annę Woźniak nic takiego nie miało miejsca. – Tak naprawdę śmiem twierdzić, że Mariusz Musiałowski nadal jest członkiem partii politycznej Szymona Hołowni, nigdy z tej partii nie został wykreślony – powiedziała podczas mowy końcowej. Stąd protest wyborczy i wniosek o ponowne przeprowadzenie wyborów.
Jak wskazała, Mariusz Musiałowski nie posiada dokumentów potwierdzających wysłanie wniosku o skreślenie – ani nadania listu, ani odbioru go przez posła Adama Lubońskiego. Dodała też, że burmistrz Kleczewa, choć został do tego zobowiązany przez sąd, nie dostarczył do niego nośnika z wnioskiem o to skreślenie.
Mariusz Musiałowski twierdzi, że członkiem partii w momencie rejestrowania swojej kandydatury nie był. – Pani, która przegrała wybory, skorzystała ze swojego prawa, aby złożyć wniosek do sądu o unieważnienie wyborów. W dniu rejestracji swojej osoby jako kandydata na burmistrza nie byłem członkiem partii politycznej, więc ze spokojem i z czystym sumieniem czekam na zakończenie procesu toczącego się przed sądem – stwierdził cytowany przez Wprost. O odrzucenie protestu wyborczego wniosła Dominika Socha. Stroną w sprawie nie jest bowiem sam burmistrz, ale właśnie przewodnicząca miejskiej komisji wyborczej.
Kolejna rozprawa zaplanowana jest na przyszły tydzień.
SLA zniszczyło jego ciało, ale nie umysł. Ojciec trójki dzieci potrzebuje pomocy



