Kwileccy wrócili po wojnie do Malińca tylko na kilka tygodni
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
W kwietniu 1945 roku troje dorosłych już dzieci Mieczysław Kwileckiego wróciło do Malińca. Jednak w miejscu swojego urodzenia spędzili tylko kilka tygodni.
Pani Czesława jest przekonana, że przed nadejściem wojsk radzieckich Niemcy chcieli spalić mieszkańców Malińca. - Beczkę spirytusu przywieźli, bo chcieli nas zagnać wszystkich do stodoły w majątku, polać i zapalić. Ale nie zdążyli, bo Ruski ich wygonili.
Przyszli się pomścić
- Babcia opowiadała, że tego dnia do naszej chałupy wpadło czterech niemieckich żołnierzy, uciekających przed Rosjanami – wspomina Krzysztof Marciniec. – Dzieci zaczęły płakać, kiedy jeden z nich wymierzył w nie karabin, ale starszy rangą, dowódca chyba, na niego nakrzyczał, żeby odłożył broń. Zaczął tłumaczyć babci, że on też ma dzieci, wyjął czekoladę i dał mojej mamie, która była najmłodsza z rodzeństwa. Byli przemoczeni, bo lód się pod nimi zarwał podczas przechodzenia przez kanał Warta-Gopło, więc babcia dała im chusty, żeby sobie nogi poowijali.
Ledwo niemieccy żołnierze usiedli do posiłku, jaki im przygotowała wystraszona Helena Fleśman, od stołu poderwały ich strzały. – Jednego Rosjanie zastrzelili w naszym ogrodzie, drugiego troszkę dalej u ciotki Wandy, a dwóch tuż przed torami kolejki – powtarza wielokrotnie słyszaną opowieść Krzysztof Marciniec. - Ten jeden bardzo prosił, żeby mu darowali życie, że ma dzieci, żonę, że mutti na niego czeka... Byli bezwzględni. My też mieliśmy rodziny, mówili. Jeden z Sowietów, miał chyba kilkanaście lat, opowiadał później, że Niemcy całą jego rodzinę wymordowali i wrzucili do studni. Ja idę się pomścić, mówił.
Dwie wyprawy Józefa Złotnika
Przy folwarku funkcjonował niewielki liczebnie oddział niemieckich żołnierzy i ci przeżyli. – Mój ojciec dostał polecenie, żeby ich załadować na wóz i zawieźć do Poznania – wspomina Henryk Złotnik, który wprawdzie miał tylko sześć lat w chwili rozpoczęcia wojny, ale i jego okupanci zagnali do pracy w gospodarstwie. – Razem z nim ktoś tam jeszcze pojechał do pomocy przy pilnowaniu jeńców. Jak dotarli do Poznania, Rosjanie zabrali konie i wóz i do Malińca wszyscy wracali pieszo.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.