Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościKwileccy wrócili po wojnie do Malińca tylko na kilka tygodni

Kwileccy wrócili po wojnie do Malińca tylko na kilka tygodni

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Kwileccy wrócili po wojnie do Malińca tylko na kilka tygodni

W kwietniu 1945 roku troje dorosłych już dzieci Mieczysław Kwileckiego wróciło do Malińca. Jednak w miejscu swojego urodzenia spędzili tylko kilka tygodni.

- Po jakimś czasie zwołano nawet wiec pod przewodnictwem dawnego rymarza, który poczuł się wielkim komunistą. Celem zebrania było ustalenie, czy wszyscy się zgadzają, aby dzieci Kwileckiego tu zostały, czy nie. Werdykt po demokratycznym głosowaniu brzmiał: „Ze względu na Matkę, która bardzo pozytywnie zapisała się w pamięci mieszkańców, zgadzają się, ale z zastrzeżeniem, że gdyby ten stary Kwilecki (miałby wtedy 50 lat) się zjawił, to go wypędzą”. Faktycznie, nie bardzo mieli Ojca za co kochać.

... bo hrabia chytry był

Ocenę Stefana Kwileckiego potwierdzają żyjący jeszcze pracownicy folwarczni. Czesława Michurska miała 18 lat, kiedy razem z rodzicami i dwoma braćmi przeprowadzili się w 1935 r. do Malińca. Przez cztery lata do wybuchu wojny pracowała głównie w malinieckim spichlerzu. – Któregoś dnia, kiedy przyniosłam do domu pieniądze za miesiąc pracy, mój starszy brat Józek policzył, że o siedem zł za mało dostałam. To było dużo, bo wszystkiego powinnam dostać 36 zł. Wzięłam te pieniądze i poszłam się dopominać. A hrabia mi mówi: pewnie zgubiłaś. Mówię, że nie, bo cały czas trzymałam rękę w kieszeni fartuszka, do której włożyłam te pieniądze. I mi dołożył.

Za te 36 zł robotniczy folwarczni pracowali od szóstej rano do zapadnięcia zmierzchu, z półtoragodzinną przerwą na obiad. - Hrabia chytry był i często nam dniówki na czas nie wypłacał. Za to hrabina to był dobry człowiek. Jak zachorowało dziecko, to zawsze szła pomóc.

Wynosić się w ciągu 48 godzin

Młodzi Kwileccy postanowili poszukać pracy. 23-letnia Teresa zatrudniła się w administracji cukrowni, a Stefan przeprowadził się do Grąblina, gdzie u nadleśniczego rozpoczął praktykę. Natomiast 18-letni Kazimierz podjął naukę w konińskim gimnazjum i zamieszkał na stancji u pana Maciejewskiego. Zakładali, że to sytuacja tymczasowa. Teresa chciała zdobyć jakiś zawód, a Stefan planował iść na studia.

Jak napisał we wspomnieniach Stefan Kwilecki, po kapitulacji Niemiec, „nowa władza coraz energiczniej zaczęła pokazywać, jak to ona, kierowana przez swoich mocodawców ze wschodu, ma urządzić tę Polskę Ludową”. Któregoś dnia po Stefana Kwileckiego przyszli dwaj funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa i zabrali go na posterunek w Gosławicach. Tam stanął przed obliczem komendanta. - Był to niesympatyczny człowiek ze wschodnim akcentem, który od razu na mnie wsiadł, że co to, nie wiemy, że reforma rolna zabrania byłym właścicielom przebywać na terenie powiatu, gdzie mieli majątek, i że mamy się wynosić w ciągu 48 godzin!

Rozstanie z Malińcem

Nie pomagały tłumaczenie, że żadne z trójki rodzeństwa nie czuje się właścicielem i że chcą tylko po skończonej wojnie żyć tam, gdzie się urodzili. Stefan postanowił naradzić się z siostrą, co w tej sytuacji robić, ale zanim zdążyli cokolwiek przedsięwziąć, „przybiegł z posterunku jeden z ubowców i kazał iść z powrotem do komendanta! Komendant, zmieniony nie do poznania, przeprosił za to, co powiedział uprzednio, i odwołał nasze wyrzucenie! Okazało się, że jest synem kobiety, której moja Mama bardzo kiedyś pomogła, a jego na swój koszt wysłała do szkoły! Tak to Mamy dobroć po raz kolejny nam pomogła!”

Kwileccy wrócili po wojnie do Malińca tylko na kilka tygodni
Kwileccy wrócili po wojnie do Malińca tylko na kilka tygodni
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole