Czerwony ze złości Francuz bulgotał niezrozumiale i tupał
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Budowa konińskiej huty aluminium wiele zawdzięcza zdolności do improwizacji ludzi, którym powierzono jej postawienie. Taki wniosek nasuwa się po lekturze kronik budowy: samej huty i spisanej przez łódzki Elektromontaż.
Kiedy delegacja wróciła z Francji, roboty betonowe hali B elektrolizy były na tyle zaawansowane, że poznański Mostostal mógł już przystąpić do montażu części stalowej hali (fot. nr 5).
Konflikt w dyrekcji
Tymczasem w kierownictwie Huty Aluminium w Koninie w Budowie przez cały 1963 rok narastał konflikt, którego skutkiem było odwołanie w październiku dyr. Andrzeja Gronusia (na fot. nr 6 trzeci od lewej) ze stanowiska. - Energiczny, rzutki, świetny organizator, który zdobywał doświadczenie na budowie pierwszej polskiej huty aluminium w Skawinie, by z powodzeniem wykorzystać swe doświadczenie u nas – charakteryzuje pierwszego dyrektora huty Zygmunt Chmielewski. - Z pochodzenia góral, duszę miał trochę rogatą i sporo fantazji. Był lubiany przez kolegów i podwładnych, ceniony przez zwierzchników. Podobno nie mógł znaleźć wspólnego języka z dyrekcją generalnego wykonawcy, miał też trudności z nawiązaniem współpracy z ówczesnymi władzami terenowymi powiatu i województwa – wylicza mój rozmówca. – Po prostu nie chciał zatrudniać ludzi, których mu partia podsuwała – dodaje Janusz Szarras.
Nowym dyrektorem został dotychczasowy zastępca, 41-letni wtedy Zygmunt Saller (fot. nr 7). - Odznaczał się energią, pracowitością i wielką ambicją oraz rozległymi zainteresowaniami. Od pracowników wymagał dużo, zrażając sobie niejednego apodyktycznym formułowaniem swych sądów – tak charakteryzował w kronice huty nowego szefa Jerzy Zięba. - Nie udzielał się towarzysko, stanowiąc w tym zakresie całkowite przeciwieństwo swego poprzednika.
Zamach na dyrektora
Zygmunt Saller zwykł był powtarzać na każdym kroku swoim podwładnym, co zostało mu zapamiętane na lata i zapisane nawet w kronice huty: - Proszę pamiętać, że na wasze miejsce mam stu innych kandydatów i nikt mi tu łaski nie robi.
To zapewne dlatego opisany konflikt wraz z odejściem Andrzeja Gronusia i objęciem funkcji dyrektora przez Zygmunta Sallera wcale się nie skończył. Sprawa wróciła na przełomie maja i czerwca następnego roku, kiedy przeciwko nowemu dyrektorowi wystąpiła otwarcie zakładowa organizacja partyjna (Andrzej Gronuś należał do PZPR, a Zygmunt Saller dopiero ubiegał się o przyjęcie w szeregi partii), co zyskało później, również w hutniczej kronice, nazwę zamachu stanu.
W liście, wysłanym do Komitetu Powiatowego PZPR w Koninie, zarzucono dyrektorowi Sallerowi „niewłaściwe metody zarządzania, nadużywanie wyjazdów służbowych dla załatwiania spraw osobistych” oraz – najdelikatniej rzecz ujmując - sprzeniewierzenie się moralności socjalistycznej w życiu prywatnym.
Zamachowcy do zwolnienia
W reakcji na pismo ówczesny pierwszy sekretarz Komitetu Powiatowego PZPR w Koninie Kazimierz Lamprycht zaprosił do siebie egzekutywę hutniczej organizacji partyjnej i dyrektora Sallera. Sekretarz wyraził oburzenie tym, że wywlekane są na światło dzienne prywatne sprawy dyrektora Zygmunta Sallera, pozostałe zarzuty obiecał natomiast przekazać do rozpatrzenia komisji kontroli partyjnej.