Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościWielkość i upadek konińskiej brykietowni

Wielkość i upadek konińskiej brykietowni

Z HISTORII KONIŃSKIEJ KOPALNI

Dodano: , Żródło: Kurier Koniński
Wielkość i upadek konińskiej brykietowni

Trzeba przy okazji wspomnieć, że najnowsza z brykieciarek miała wówczas dziesięć lat, a najstarsza... czterdzieści. Jeszcze starsze od nich były, wykonane pod koniec dziewiętnastego wieku, suszarki węgla.

Metodą prób i błędów

Jednak najważniejsze było uruchomieniu kotłów parowych La Monta, które miały zasilać prasy do produkcji brykietów. Brak było nie tylko dokumentacji i doświadczonych fachowców, bowiem w przedwojennej Polsce tego rodzaju kotłów nie używano, ale i elementarnych części czy narzędzi. Rozmiary trudności, przed jakimi stawali pracownicy brykietowni dość dobrze ilustruje fakt, że przeszkodą przy wspawaniu nowych rur w kotle był brak… ciemnych szkieł do masek spawalniczych. W archiwum kopalni można znaleźć pismo, którym zwrócono się do cukrowni w Gosławicach o pożyczenie jednego szkła ochronnego do maski spawacza elektrycznego.

„Wiedzę zdobywano od podstaw, głównie z pozostawionej przez Niemców książki, opisującej technikę prasowania węgla.” - można przeczytać w książce Zygmunta Kowalczykiewicza. „Przetłumaczył ją na język polski inż. Wacław Lidmanowski, a inżynierowie Tłoczek i Ewich zajęli się, przywiezioną z Poznania, dokumentacją kotła parowego oraz schematem zmiękczania wody.” Jako ciekawostkę Zygmunt Kowalczykiewicz podaje fakt, że pierwszy dyrektor kopalni Felicjan Tłoczek był z zawodu architektem i z górnictwem stykał się po raz pierwszy w swoim życiu.

Podjęta 31 marca 1946 roku pierwsza próba rozpalenia kotła La Monta zakończyła się wybuchem tlenku węgla i rozerwaniem czopucha (części łączącej otwory wylotowe spalin z paleniska kotła z kanałami kominowymi). Przyczyną wypadku była przede wszystkim nieznajomość nawęglania tego rodzaju kotła, polegającego na wdmuchiwane do komory spalania rozdrobnionego węgla brunatnego. Kilka osób odniosło niewielkie obrażenia, ale obeszło się bez poważniejszych uszkodzeń ciała. Podobnie skończyła się kolejna próba, podjęta dwa miesiące później.

Niepowodzenie spowodowało zmianę wykonawcy robót i dopiero 25 lipca kocioł zaczął pracować. Nie obyło się przy tym bez kolejnego, choć na szczęście niegroźnego wypadku. Kiedy nadzorujący rozpalanie Antoni Szulczyński uchylił klapę wizjera, aby przyjrzeć się pracy urządzenia, nastąpił wyrzut gorących gazów, które poparzyły mu twarz i szyję i opaliły włosy na głowie. Po dokładnym sprawdzeniu i wyregulowaniu wszystkich urządzeń, dopiero miesiąc później, 28 sierpnia 1946 roku spod pras wyszły pierwsze, gorące jeszcze brykiety. Do końca roku wyprodukowano ich prawie półtora tysiąca ton.

UB w brykietowni

Z powodu częstych przerw w dostawie prądu z elektrowni we Włocławku fabryka - podobnie jak i sama kopalnia - miała sporo przestojów. W czerwcu 1947 roku zainteresowali się tym funkcjonariusze Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Koninie, którzy zaczęli podejrzewać, że to załoga powoduje częste przestoje, by sabotować zalecenia władzy ludowej. Wyjaśnieniem sprawy zajęli się na szczęście nie oni, a ściągnięci z Poznania fachowcy, którzy orzekli, że nie ma w tym żadnej winy pracowników. Wręcz przeciwnie - wystawili im znakomite świadectwo jako ludziom bardzo sumiennie i z oddaniem wykonującym swoje obowiązki.

Kłopoty z energią elektryczną skończyły się dopiero w kwietniu 1948 roku, kiedy w Marantowie zaczęto produkować własny prąd. W tymże roku wyprodukowano ponad 53,5 tys. ton brykietów, to jest siedmiokrotnie więcej niż w roku poprzednim. W kopalni i brykietowni pracowało już wtedy 770 osób, dwa razy więcej niż w roku 1946. Wszyscy oni pracy w zakładzie górniczym uczyli się od podstaw. Wyjątkiem byli repatrianci z Niemiec, którzy podczas wojny pracowali w brykietowniach Rzeszy, a wśród nich Feliks Hatłas oraz Stanisław i Jan Sznurowie, którzy – jak pisze Zygmunt Kowalczykiewicz – wnieśli duży wkład w uruchomienie marantowskiej brykietowni.

Nie obyło się niestety bez wypadków, w tym tych najbardziej tragicznych. 23 marca 1949 roku podczas spuszczania węgla ze zbiornika do suszarek zginął w brykietowni Albert Dekart i był to drugi już śmiertelny wypadek w kopalni, po zdarzeniu z października 1945 roku na sortowni węgla w Morzysławiu, gdzie młody robotnik został przysypany węglem w silosie.

Kombinat na złom

Ponieważ było już wiadomo, że dużo więcej węgla niż w Morzysławiu zawiera złoże Gosławice, w 1950 roku podjęto na szczeblu rządowym decyzję o budowie w Koninie kombinatu koksochemicznego, w skład którego miała między innymi wchodzić druga brykietownia o zdolnościach produkcyjnych dziesięciokrotnie przekraczających wydajność tej pierwszej. Kombinat miał ponadto produkować 110 ton koksu, 216 ton smoły, 240 ton benzyny i 288 tys. m sześć. gazu na dobę.

Kilka lat później porzucono jednak ten pomysł, bowiem zabrakło pieniędzy na jego realizację, podobnie jak na wielu innych celów nakreślonych ponad możliwości gospodarcze kraju przez tak zwany plan sześcioletni. 21 stycznia 1954 r. na posiedzeniu Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego zrezygnowano z chemicznej przeróbki konińskiego węgla, czego bezpośrednim skutkiem było oddanie na złom trzech, zakupionych w Czechosłowacji, pras pierścieniowych typu Afelbecka do produkcji brykietów. Natomiast w maju tego samego roku podjęto decyzję, że konińska kopalnia otworzy nową odkrywkę Gosławice, a w pobliżu powstanie nowa elektrownia. Rok wcześniej skończył się już węgiel na Morzysławiu, a odkrywka Niesłusz wciąż nie dostarczała węgla w ilości, jakiej potrzebowała brykietownia, toteż ratowano się surowcem przywożonym aż z Turowa, który bywał nie najlepszej jakości. W listopadzie 1954 roku wybudowano zbiornik na zapasy węgla, których nie było z czego robić.

Sytuacja unormowała się dopiero po październiku 1957 roku, kiedy rozpoczęła się eksploatacja Gosławic. Dzięki temu już w listopadzie wykonano plan założony na cały rok. Wyprodukowano wówczas prawie 86 tys. ton brykietów, gdy rok wcześniej 81,7 tys. ton, a w roku 1953 – tylko 55,3 tys. ton. W roku 1960 brykietownię opuściło prawie 130,5 tys. ton brykietów.

Centrum przemysłowe

Po uruchomieniu w 1953 roku odkrywki Niesłusz, pięć lat późnej – Gosławic i wybudowaniu w 1955 roku po drugiej stronie ulicy budynku dla kopalnianej dyrekcji, a na skraju Niesłusza trzech wielorodzinnych budynków dla kopalnianej kadry, brykietownia znalazła się w centrum pokaźnej osady przemysłowej. Do Konina - którym wtedy był wyłącznie stary Konin – było stąd nieco ponad cztery kilometry, a nowe osiedle, na które wciąż jeszcze mówiono „Czarków” – znajdowało się dokładnie w połowie tej drogi. To oczywiste, że mieszkańcy osiedla na poważne zakupy jeździli do „miasta”, ale już po chleb czy mięso – do biurowca, na którego parterze znajdował się tak zwany Oddział Zaopatrzenia Robotniczego: sklep masarski i wielobranżowy oraz warsztaty krawiecki i szewski. OZR, który prowadził robotnicze stołówki, miał przecież własną tuczarnię świń. A tuż obok biurowca stała hala, w której odbywały się imprezy sportowe (tam zaczynali między innymi konińscy bokserzy i koszykarki), kulturalne i potańcówki.

Wielkość i upadek konińskiej brykietowni
Wielkość i upadek konińskiej brykietowni
Wielkość i upadek konińskiej brykietowni
Wielkość i upadek konińskiej brykietowni
Wielkość i upadek konińskiej brykietowni
Wielkość i upadek konińskiej brykietowni
Wielkość i upadek konińskiej brykietowni
Wielkość i upadek konińskiej brykietowni
Wielkość i upadek konińskiej brykietowni
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole