Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościSyn konińskiego fabrykanta

Syn konińskiego fabrykanta

Z HISTORII KONIŃSKIEJ KOPALNI

Dodano: , Żródło: Kurier Koniński
Syn konińskiego fabrykanta

Jednym z pierwszych inżynierów zatrudnionych przez konińską kopalnię był Stefan Włodarczyk - syn przedwojennego konińskiego fabrykanta. Paradoksem jest, że kiedy on budował kolejne odkrywki, w tym samym czasie ludowa władza doprowadzała Fabrykę Maszyn Rolniczych jego ojca do upadku.

Również za sprawą dyrektora Śniegonia w kwietniu 1953 r. w kopalni powstało koło Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Górnictwa (SITG), a Stefan Włodarczyk został pierwszym prezesem jego zarządu. - To był system nakazowy. Podejrzewam, że na jakiejś naradzie dyrektorów kopalń we Wrocławiu dyrektor Zjednoczeniu powiedział, że jest takie stowarzyszenie i trzeba pozakładać koła zakładowe. Dyrektor Śniegoń ogłosił wśród inżynierów i techników konińskiej kopalni: zróbcie zebranie i załóżcie SITG. I stowarzyszenie powstało.

Lata na Górniczej

We wrześniu 1953 roku Stefan Włodarczyk wprowadził się do mieszkania w drugim z bloków nowego osiedla. Wtedy nosiły one adres ul Kolejowa blok A (dzisiejsza Górnicza 1) i Kolejowa blok B (obecnie Górnicza 5). – Stały tylko te dwa bloki, a poza tym to była pustka. Pamiętam, że pierwsza zima była ciężka, bo do kotłowni podłączyli nas dopiero po kilku miesiącach. Przywiozłem blaszany piecyk od rodziców, tak zwaną kozę, żeby dogrzać mieszkanie, bo wtedy akurat urodziła się moja najstarsza córka. Postawiłem go w przedpokoju, a rurę przeprowadziłem przez łazienkę.

Sąsiadem Stefana Włodarczyka w bloku przy Górniczej 5 był między innymi Stanisław Kania. - To był chyba wtedy najbliższy mój przyjaciel. Bardzo dobrze mi się z nim pracowało – wspomina z uśmiechem mój rozmówca. – Kiedy przyszedł do nas ze zjednoczenia we Wrocławiu był technikiem elektrykiem, ale z czasem zrobił zaocznie stopień inżyniera. Pracował u nas w inwestycjach, a potem przeniósł się do Warszawy do firmy elektrotechnicznej w Międzylesiu.

Nad Włodarczykami mieszkał też Józef Bobrowski z rodziną, pierwszy kierownik brykietowni, potem przez wiele lat szef warsztatów mechanicznych i długoletni przewodniczący samorządu robotniczego w kopalni. - W stosunku do mnie był bardzo lojalny, bo on mnie, mojego ojca i moją rodzinę znał jeszcze przed wojną, choć pracował u konkurencji – pamięta Stefan Włodarczyk.

Postoje przez prostowniki

W listopadzie 1954 r. Karola Śniegonia zastąpił na stanowisku dyrektora kopalni, od 1 stycznia połączonej już z kombinatem w jeden organizm, Stanisław Hwałek. Trwała już wtedy budowa odkrywki Gosławice, do której sprowadzono z wschodnich Niemiec wielkie maszyny, wielokrotnie przewyższające wydajnością pracujące na Morzysławiu i Niesłuszu koparki. Największa wśród nich była Ds-1120, wyposażona w 24 czerpaki o pojemności 1120 litrów każdy, dzięki czemu zbieranie nadkładu, do tej pory prowadzone jednołyżkowymi koparkami skoda, nabrało przyspieszenia. – Pierwszy nadkład z Gosławic był odwożony na drugą stronę ulicy Przemysłowej, w stronę gdzie dzisiaj jest huta aluminium – wspomina Stefan Włodarczyk. – Ale wszystko stanęło z powodu braku prostowników do nowych, zamówionych w Berlinie, elektrowozów, które zasilane były napięciem 1200 V, dwukrotnie wyższym od stosowanego do tej pory. Wielka, bardzo droga, koparka stała, bo nie było jak odebrać zebranego przez nią nadkładu.

Sześćsetwoltowe prostowniki produkowała dla kopalni firma z Łodzi, która podjęła się również wykonać te na 1200 V. Jednak dostarczone przez nich urządzenia nie zdawały egzaminu i kierownictwo kopalni pilnie szukało rozwiązań, które pozwoliłyby wznowić normalną pracę na odkrywce.

Wyprawa do Mediolanu

Latem 1957 r. dyrektor Stanisław Hwałek i Stefan Włodarczyk pojechali do Mediolanu po zapasowy prostownik, który miał tę zaletę, że można go było przesuwać w miarę postępu robót z miejsca na miejsce. – Pojechaliśmy do Włoch samochodem dyrektora Hwałka. Na granicy czechosłowacko-austriackiej zrobiłem zdjęcie (fot. nr 2: z lewej Stanisław Hwałek, z prawej Stefan Włodarczyk), które po wielu latach zobaczyłem w konińskim muzeum z podpisem informującym, że dyrektor Hwałek jako pierwszy w konińskiej kopalni otrzymał przydział na samochód osobowy. To jest prawda, ale dyrektor dostał przydział na enerdowski samochód IFA (poprzednika wartburga), dwa lata wcześniej, a wtedy akurat jechaliśmy do Włoch po prostownik.

Bez partii i nominacji
Bez partii i nominacji
Bez partii i nominacji
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole