Skocz do zawartości

Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościSienkiewicz nie miał dobrego zdania o odwadze i patriotyzmie konińskiej młodzieży

Sienkiewicz nie miał dobrego zdania o odwadze i patriotyzmie konińskiej młodzieży

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Sienkiewicz nie miał dobrego zdania o odwadze i patriotyzmie konińskiej młodzieży
Konińskie Wspomnienia

Gotowość udziału w akcjach gaśniczych wyraziło około stu panów, głównie z klasy rzemieślniczej i fabrycznej, a na członków ofiarodawców zapisało się dalszych 75. Interesująca jest organizacja czynnych strażaków, których podzielono na sześć oddziałów: toporników (dowódca Konrad Maurin), dozorców (dowódca W. Lipiński), wodny (dowódca Rottengruber) i trzy oddziały sikawkowe, którymi dowodzili Andrzej Lesiecki, E. Lange i N. Boas. Inicjatywę z radością przyjęły tak władze miasta, jak i sami mieszkańcy, a Magistrat zakupił dla ochotników dwie sikawki ręczne oraz beczki do wody i inne narzędzia ratownicze jak haki, toporki, liny, drabiny i inne. Fryderyk Petschke natomiast ofiarował jej wóz rekwizytorski, czyli pojazd konny do przewożenia do pożaru strażaków i ich sprzętu.

Złota młodzież konińska

Kończąc opowieść o tym, jak doszło do utworzenia w Koninie ochotniczej straży pożarnej, nie mogę nie wrócić do tego, co napisał o tym wydarzeniu słynny autor Trylogii i Krzyżaków. Wszyscy bowiem, którzy cytują Henryka Sienkiewicza, ograniczają się do wielce pochlebnych dla Konina dwóch zdań:

„Mniej rachując na przyszłość, a więcej dbałym o teraźniejszość okazał się Konin, w którym straż pożarna jest już urządzona a narzędzia kupione. Do straży należy przeszło 100 ochotników z miejscowej młodzieży, umundurowanych, czujnych i gotowych na każde skinienie ruszyć na ratunek tam, gdzie potrzeba”.

Tymczasem tekst zatytułowany „Złota młodzież konińska i jej charakterystyka” zamieszczony przez wielkiego pisarza w Gazecie Polskiej z połowy lipca 1875 roku jest znacznie dłuższy i zawiera również rzeczy dla ówczesnych koninian nie najprzyjemniejsze.

Podajcie mi mój bicz

Ograniczę się do zacytowania ciągu dalszego (pisownię pozostawiłem oryginalną):

„Ale ciekawszym od tego wszystkiego jest narodowościowy stosunek ochotników do straży pożarnej zapisanych. Ktoby uwierzył, że na stu ochotników poczuwających się do obowiązku służenia, jest dziewięćdziesięciu ośmiu żydów i Niemców, a tylko dwóch (gdzie jest mój bicz satyryczny, podajcie mi mój bicz!), wyraźnie tylko dwóch nie niemców i nie Żydów. Stosunek to piękny, nieprawda? i pięknie świadczący o patryotyzmie i odwadze nie żydowskiej i nie niemieckiej młodzieży zamieszkującej wspomniane miasto. Ale sądzić będziecie może, że tam prócz Niemców i żydów niema nikogo więcej?

Przyznam się, że i ja tak sądziłem, ale myliłem się równie jak wy, czytelnicy. Widziałem, niestety! całe dziesiątki rosłych, zdrowych i młodych gentlemanów konińskich. Widziałem ich wygładzających paznogcie, ziewających, palących papierosy, przypatrujących się pod światło końcom piór z takiemi minami, jakby zasiadali co najmniej na konferencyach brukselskich, zachowujących się względem interesantów w ten sposób, że mimowoli popadałeś w wątpliwość, czy tabakierki zostały stworzone dla nosów, czy nosy dla tabakierek. Widziałem ich także w miejscowej cukierni, w restauracyi przy bilardach, i wierzcie mi, o zarozumiali Warszawianie! że moglibyście być ich uczniami w piramidkę. Idę także o zakład z wami, Łęczycanie, że w walce z nimi o wypitkę nie utrzymalibyście swego piskorskiego honoru. Gotówem dalej trzymać trzy przeciw jednemu, że żaden wikary na świecie nie gra tak w preferansa jak pierwszy lepszy z tych brylantów konińskich, o których chyba tylko wyrafinowana złośliwość mogła powiedzieć, że mają głowy tak twarde, iż możnaby niemi tłuc orzechy. Również nie widzę coby w tem miało być złego, że się trochę za mocno pomadują. Zbytnie używanie pomady przyczynia się wprawdzie do wypadania włosów, że jednak na mocy pewnego znanego przysłowia o łysinach i głowach, młodzież konińska nie potrzebuje się obawiać łysin, zarzut więc ten okazuje się równie płonnym jak i wszystkie inne, któremi ją, to jest tę młodzież, obarczają. Jak widzimy, zanadto ważnych obowiązków leży na tych pięknych ramionach, aby obciążać je pożarnemi drabinami; zanadto darów rozsypała natura na te oblicza, aby narażać je na osmalenie dymem i sadzą, zanadto pomady wychodzi na czupryny, aby przy pruszać je popiołem. Zresztą, kto codzień wypił taką a taką ilość kufli piwa, ten w nocy potrzebuje spać, nie latać z beczkami do ognia. Nakoniec, komu Pan Bóg nie dał odwagi, zkądże jej ma wziąć u licha i po co się ma na nią zdobywać, skoro ci co jej mają dosyć, to jest jak np. w Koninie, żydzi i Niemcy, potrafią go zastąpić. Tchórzostwo jestto rzecz nerwów. Rzecz ta dawnemi laty była u nas wprawdzie bardzo mało rozpowszechnioną; ale widać Konin daje inicyatywe”.

Konin prowincyonalny

Wielki pisarz nie poprzestał na wyżej zacytowanej tyradzie i bezlitośnie ciągnął dalej swój wywód:

„Jest wiersz, który mówi: «Szanuj zdrowie należycie, bo jak umrzesz skończysz życie». Wiedziano o nim dawniej, ale nie stosowano się do przestrogi w nim zawartej. Młodzież konińska daje nam pierwsza piękny przykład, jak trzeba być oszczędnym. Co powiedziawszy szeroko i długo, mam honor zostać jej uniżonym sługą. Wątpię, aby na skutek słów, moich, liczba ochotników pożarnych zwiększyła się choć o jednego człowieka. Przypuszczam nawet, że gentlemani konińscy nie będą się zapisywać do niej umyślnie, aby przekonać wszystkich, że wyżsi są ponad wszystkie drobnostki i że kiedy chcą, umieją postawić na swojem, choćby na złość...

Na złość?! Komu? A prawda! Na złość matuli niech mi uszy marzną. Znana anegdotka! Niech więc wam marzną lub opalają się, jak wolicie szlachetni koninianie! Będą mniejsze.

Jakie to szczęście, że Chwila Obecna nie jest kroniką ściśle warszawską, pozwala mi to bowiem robić częste wycieczki na grunt prowincyonalny. Pozawiązywałem nawet w tym celu pewne stosunki, które mi pozwolą powiedzieć wam w następnych odcinkach, co się dzieje i w innych miastach. Czuję nawet, iż wypada mi to uczynić, choćby dla tego, żeby Konin nie sądził, iż go faworyzuję na niekorzyść jego sióstr i braci”.

Źródła:

Ryszard Sławiński, Bogu na chwałę, ludziom na ratunek. 150 lat Ochotniczej Straży Pożarnej w Koninie

Antoni Studziński, Konińska Ochotnicza Straż Pożarna (1874-1974), w: Rocznik Wielkopolski Wschodniej, nr 2, 1974 r.

Gazeta Polska, rocznik 1875

Przepraszam za podanie wcześniej błędnej informacji o możliwości nabycia książki Ryszarda Sławińskiego w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Koninie. Zakup tej pozycji nie jest możliwy. 

strona 2 z 2
strona 2/2
Sienkiewicz nie miał dobrego zdania o odwadze i patriotyzmie konińskiej młodzieży
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole