Dyrektor w pokoju panny służącej, czyli PGR w pałacu
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
W olbrzymim salonie hrabiostwa Kwileckich zmieściła się kuchnia i pokój dla rodziny księgowej z Państwowego Gospodarstwa Rolnego, a w pokojach ich synów urzędowali pegeerowscy planiści.
Podobnej przebudowy dokonano również na pierwszym piętrze. Co ciekawe, w korytarzu przy ścianie przylegającej do ich sypialni mieściła się „wylęgarnia kurcząt”, jak można przeczytać na planie, sporządzonym przez starszego z braci Kwileckich – Stefana (fot. nr 3-7 zrobiono w latach sześćdziesiątych).
Goście spali u hrabianek
W 1961 r. Jana Czarnotę zastąpił na stanowisku kierownika szkoły Jerzy Sobieraj, którego rodzina kilka lat później, kiedy Zbigniew Łagocki przestał być kierownikiem Zespołu PGR, zajęła jego służbowe mieszkanie w parterowej części dworu; z bieżącą wodą i skanalizowaną łazienką z prawdziwego zdarzenia, bo któryś z ich poprzedników zadbał o wybudowanie szamba.
Nauczycielska rodzina zajmowała cztery pomieszczenia po wschodniej stronie dworu (na fot nr 8 z lat 30-tych było to sześć okien od strony piętrowej części dworu; po tej stronie budynku uczniowie mieli boisko do gier i zabaw). Ze szkoły prowadziły do nich podwójne przeszklone drzwi, za którymi znajdował się wielki korytarz. Drzwiami po lewej wchodziło się do spiżarni, w której przed wojną mieścił się pokój wychowawczyni młodych Kwileckich. Na prawo szło się do łazienki i dodatkowego wyjścia od strony dzisiejszej ulicy Przemysłowej. Na ścianie na wprost też były dwoje drzwi. Te po prawej prowadziły do dwóch pokojów gościnnych - w pierwszym z nich mieszkały przed wojną córki państwa Kwileckich - natomiast tymi drugimi wchodziło się do następnych trzech pomieszczeń służbowego mieszkania kierownika szkoły.
W sypialni hrabiostwa Kwileckich
W dawnej garderobie i umywalni pani hrabiny Teresa Sobieraj gotowała teraz obiady dla swojej rodziny, a w sąsiadującej z nią sypialni był pokój stołowy, gdzie przyjmowano również służbowych gości, bo kierownik malinieckiej podstawówki swojego gabinetu w szkole nie miał. – To był bardzo ładny pokój, miał piękny parkiet – wspomina pani Teresa.
Z pokoju stołowego przechodziło się do sypialni, gdzie dawniej hrabiostwo Kwileccy mieli jeszcze jeden, nieco mniejszy salon. Dalej była już klatka schodowa głównego, wschodniego wejścia do dworu, z której można się było również dostać na wielki strych, rozciągający się nad całą parterową częścią malinieckiej rezydencji. W jego południowej części znajdowało się jeszcze jedno mieszkanie, zajmowane przez rodzinę Purczyńskich.
Bez rozdzierania szat
W latach sześćdziesiątych do Malińca zaczęli przyjeżdżać synowie hrabiego Kwileckiego (na fot. nr 9 Stefan Kwilecki z żoną, na fot. nr 10 stan dzisiejszy tej części dworu). – Dla taty dwór w Malińcu był bardzo ważny, bo było to przecież miejsce jego dzieciństwa, ale też uważał, że należy żyć dniem dzisiejszym i nie ma co rozdzierać szat nad przeszłością – opowiada Magdalena Kwilecka, córka Stefana, starszego z synów hrabiego Mieczysława Kwileckiego. – Wprawdzie w domu wisiało kilka portretów i wiedziałam, kto jest kim, te rodzinne korzenie były ważne, ale to w naszym domu nie było celebrowane. Tata był szalenie skromny i uważał, że nie należy nosa zadzierać. Kiedy tu przyjeżdżał w latach sześćdziesiątych, w budynku funkcjonowała szkoła i on był autentycznie szczęśliwy, że to miejsce żyje.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.