Po fabryce Włodarczyka pozostał tylko „skarb” i wspomnienia
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Fabryka Zygmunta Włodarczyka produkowała nie tylko maszyny rolnicze, ale zajmowała się również między innymi remontami walców drogowych i handlem. - Ojciec otworzył przy naszej fabryce sklep żelazny, nieduży ale dobrze zaopatrzony – wspominał po latach Stefan Włodarczyk.
Fabryka Zygmunta Włodarczyka produkowała nie tylko maszyny rolnicze, ale zajmowała się również między innymi remontami walców drogowych i handlem. - Ojciec otworzył przy naszej fabryce sklep żelazny, nieduży ale dobrze zaopatrzony – wspominał po latach Stefan Włodarczyk.
Niespełna trzydziestoletni Zygmunt Włodarczyk (fot. nr 1) przyjechał do Konina z Wrześni, tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, i podjął pracę w Fabryce Maszyn Rolniczych Tadeusza Skarbka (więcej na ten temat w artykule „Jak hrabia Tadeusz Skarbek papę dachową w Koninie produkował”). Ponieważ przypadli sobie do gustu z Julianną (fot. nr 2), młodszą siostrą Tadeusza, wkrótce odbył się ślub, a na świat przyszła trójka ich dzieci: Barbara (1920), Stefan (1922) i Jerzy (1924 - cała trójka na fot. nr 3).
Walce drogowe i sklep żelazny
Tadeusz Skarbek miał „smykałkę do handlu”, jak wyraził się o nim w rozmowie po latach starszy z siostrzeńców, toteż sam przerzucił się na produkcję papy smołowcowej do krycia dachów, a po wybudowaniu nowego domu niedaleko mostu na zalewie Warty (dzisiejszy most żelazny im. Józefa Piłsudskiego), w 1928 r. przekazał Fabrykę Maszyn Rolniczych szwagrowi (fot. nr 4).
- Przed wojną były trzy fabryczki maszyn rolniczych w Koninie – wspominał w sierpniu 2013 r. Stefan Włodarczyk, kiedy wybrałem się do niego do Gdańska. - Najstarsza to ta nad rzeką, Reymonda, kiedyś dosyć duża, druga Zaremby, koło kościoła ewangelickiego, no i nasza. Fabryka Reymonda lata świetności miała już za sobą, a Zaremba specjalizował się w remontach i uzupełnianiu wyposażenia gorzelni. Mój ojciec był z tej trójki chyba najbardziej energiczny. Jeżeli idzie o produkcję kieratów, sieczkarek, młocarek, wiejni to myśmy najwięcej robili. Zajmowaliśmy się też remontami walców drogowych, przysyłanych przez zarząd dróg. Dodatkowo ojciec otworzył jeszcze przy naszej fabryce sklep żelazny, nieduży ale dobrze zaopatrzony (fot. nr 5).
Fabryka przy kinie „Uciecha”
Fabryka Zygmunta Włodarczyka sprzedawała też wyroby szwedzkiej firmy Alfa-Laval (fot. nr 6), a Szwedzi na tyle dobrze oceniali tę współpracę, że w 1930 r. zaprosili go z grupą najlepszych przedstawicieli handlowych z Polski na wycieczkę do Sztokholmu, czego świadectwem są zdjęcia (fot. nr 7), skrupulatnie opisane w rodzinnym albumie przez Stefana Włodarczyka, który miał osiem lat podczas tej wyprawy z rodzicami na drugą stronę Bałtyku.
Państwo Włodarczykowie mieszkali wtedy w domu, stojącym na rogu ulic Piwnej i Waliszewo, czyli dzisiejszych Słowackiego i Zofii Urbanowskiej. W wysokim budynku, który na fotografii nr 8 stoi jako pierwszy z lewej, funkcjonowało przed wojną kino „Uciecha”, a później sala gimnastyczna gimnazjum. Po wojnie ulokowano tam PTTK i pierwsze konińskie muzeum. Następne budynki, oprócz tego wysokiego na końcu, w którym mieściła się poczta, należały już do Zygmunta Włodarczyka. Ich opis znajduje się na szkicu (il. nr 9), sporządzonym przez Stefana Włodarczyka.
Otto von Jannau z Windawy
Po wkroczeniu Niemców, tak Zygmunt Włodarczyk jak i Tadeusz Skarbek zostali pozbawieni swojej własności, a obie rodziny w lutym 1940 r. razem z dużą grupą mieszkańców Konina wysiedlono do Bochni koło Krakowa (potem przenieśli się do Tarnowa). – Nasze przedsiębiorstwo prowadził Otto von Jannau z Windawy – wspominał Stefan Włodarczyk. - Ogłaszał się w gazecie poznańskiej jak na Niemca wyjątkowo lojalnie: „Otto von Jannau, Treuhander (zarządca – dop. red.) der Firma Sigismund Włodarczyk”.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.