Karolina Pańczyk: „Wciągnęłam się i bardzo to pokochałam”

Foto Instagram Karoliny Pańczyk
Od kilku miesięcy na kanale YouTube Stand-up Polska dostępny jest twój program „9 na 10, taka se (Debiuty 2024)”. Jak długo nad nim pracowałaś i jak doszło do tego nagrania?
W zeszłym roku Stand-up Polska zaczęło akcję Debiuty na swoim kanale YouTube’owym i w social mediach. Ponieważ prężnie działają w środowisku stand-upowym, to spotykają przy okazji różnych wydarzeń (np. open miców) młodych i początkujących stand-uperów. Jeśli ich zainteresujesz, to zapraszają cię na casting, a jak casting pójdzie dobrze, to dają możliwość nagrania swojego materiału na „porządnej” scenie, z profesjonalnym sprzętem, techniką. Bardzo się cieszę, że dali mi taką możliwość, bo pewnie nieprędko mogłabym sobie pozwolić na własne nagranie na takim poziomie technicznym. Cieszę się, że mój debiut się całkiem nieźle ogląda - filmik ma ok. 340 tysięcy wyświetleń i biorąc pod uwagę, że jestem niemal zupełnie nieznana to bardzo dobry wynik.
Nie żeby ci jakoś specjalnie słodzić, ale bardzo mi się podoba.
Dzięki, to miłe. Nie znamy się, ale ci wierzę (śmiech)
Jak długo trwała praca nad twoim debiutanckim programem?
Najpierw miałam 15-minutowy bit o Turku i fragment powiedziałam w „Masz minutę”. Z czasem zaczęłam budować drugi bit. Niektóre żarty powstają długo, ewoluują, np. nad tym o molestowaniu (jak to w ogóle brzmi...) pracowałam przez półtora roku, aż do samych nagrywek. Raz działał, raz nie. Starałam się, żeby ludzi bawił, a nie oburzał. Nie chciałam też, żeby mi współczuli. W końcu dopracowałam go na tyle, że wszędzie się sprawdzał. Jestem szczęśliwa, że nie odpuściłam i go nie wyrzuciłam po paru razach. Teraz jestem z niego najbardziej dumna.
Dla mnie 10/10.
Dzięki! Często robię tak, że odsłuchuję materiał z występu i sprawdzam, gdzie był śmiech, gdzie powinien być, a go nie ma. Czarek Jurkiewicz i Antoni Syrek Dąbrowski mają nawet całe wykresy w skali od 1 do 10. Do programu wchodzą tylko żarty, które wg. nich mają powyżej ósemki. Mało moich jest od 8 wzwyż, nie oszukujmy się (śmiech). Ale zostawiam je, bo i tak je lubię! I niewiele by mi materiału zostało (śmiech)
W tym bicie o Turku tłumaczysz, że to miasto w Wielkopolsce, a nie w Finlandii. Jak mieszkałem w Poznaniu przy jakiejś okazji powiedziałem „Turek” i reakcja była podobna. Swoją drogą jest taki fiński klub Inter Turku. Więc może dlatego też takie skojarzenia.
Czyli nie tylko ja mam podobne doświadczenia (śmiech)
Jak doszło do tego, że supportujesz Cezarego Jurkiewicza?
Mam naturę kujona (śmiech) i stwierdziłam, że nie mogę zaczynać stand-upu na zasadzie, że coś tam napiszę i pójdę. Zaczęłam czytać książki o stand-upie. Mimo że już wtedy zajmowałam się komedią od parunastu lat, to jednak stand-up był dla mnie czymś zupełnie nowym. Przez rok chodziłam na open mici jako widz, żeby przygotować się psychicznie na to, jak wygląda taki wieczór. Oczywiście oglądałam też mnóstwo speciali polskich i zagranicznych w internecie. W pewnym momencie znajomi namówili Czarka Jurkiewicza, żeby poprowadził warsztaty stand-upowe. Rzadko to robi, ale wtedy się zgodził. To był cykl kilku spotkania dla improwizatorów i komików, na które trzeba było przygotowywać premisy, czyli początki żartów, potem puenty i cały żart. Musieliśmy to przy wszystkich zaprezentować, a Czarek to oceniał. Wszystkie rzeczy, które są dla mnie śmieszne notuję i miałam trochę takich premise’ów już przygotowanych. Pierwsze rzeczy, które pisałam były o Turku. I to przygotowałam na te warsztaty. Czarkowi bardzo się spodobały. Powiedział, że to są gotowe żarty. Dostałam od niego dużo fajnego feedback'u. Po warsztatach zorganizował uczestnikom warsztatów występ podsumowujący, więc można było się przetestować pierwszy raz. Oczywiście ja, jak to kujon, miałam wszystko nauczone na pamięć i przez wiele godzin ćwiczyłam, żeby powiedzieć wszystko ładnie i wyraźnie (pozdrawiam moją wadę wymowy) do mikrofonu.
Kilkaset ofert mieszkań na wynajem i sprzedaż – znajdź idealne lokum szybko, bezpiecznie i w dobrej cenie!





