Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościZabił 22-letnią kobietę, a ciało porąbał i wrzucił do beczki

Zabił 22-letnią kobietę, a ciało porąbał i wrzucił do beczki

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Zabił 22-letnią kobietę, a ciało porąbał i wrzucił do beczki

Po odkryciu zbrodni Zygmunta Bielaja, popełnionych tuż po wojnie, śledczy tym dociekliwiej badali przeszłość podejrzanego o porwanie i najprawdopodobniej pozbawienie życia 64-letniej lekarki z Płocka.

Postanowiono ją odszukać w nadziei, że będzie coś wiedziała o przeszłości podejrzanego. Jej poszukiwania to kolejny przykład jak szeroko zakrojone i skrupulatnie prowadzone było śledztwo w tej sprawie. W centralnej ewidencji znaleziono półtora tysiąca osób o nazwisku Antosz, ale tylko cztery z nich urodziły się lub mieszkały na Zamojszczyźnie. W ten sposób odnaleziono stryja Bronisławy Antosz, który podał adres do jej brata.

Od Zdzisława Antosza śledczy dowiedzieli się, że w 1944 r. Bronka wstąpiła do wojska (z tego czasu pochodzi powyższe zdjęcie) a trzy lata później wyjechała do Szczecina, gdzie podjęła pracę w sklepie Bielajów. Bielaja znała z wojska, kiedy nosił jeszcze nazwisko Ślezko, Iwan Ślezko. Po wyjeździe siostra napisała kilka listów, ale korespondencja w pewnym momencie się urwała. Kiedy ojciec młodej kobiety napisał do Bielajów, otrzymał odpowiedź, że córka wyjechała do Anglii, żeby poszukać brata Czesława, który miał tam przebywać.

„Kadłub kobiecy w beczce”

Zaczęto szukać śladów Bronisławy Antosz w szczecińskiej prasie z tamtego czasu: jakiegoś wypadku, informacji o samobójstwie czy zabójstwie. Wreszcie w „Kurierze Szczecińskim" z 26 lutego 1947 znaleziono krótką notkę zatytułowaną „Okrwawiony kadłub kobiecy w beczce”. Oto jej treść: „Jeden z mieszkańców naszego miasta, Zbigniew K., dowiedział się, że w piwnicy pewnego spalonego domu przy ulicy Subisławy znajdują się w beczkach bezpańskie farby malarskie. Zaopatrzywszy się w latarkę i narzędzia pan K. poszedł do piwnicy. Znajdowało się tam rzeczywiście parę beczek. Wszystkie jednak były puste oprócz jednej o zaplombowanym wieku. Niewiele myśląc Zbigniew K. zerwał plombę i otworzył beczkę. Trudno opisać jego przerażenie, kiedy w słabym świetle latarni zobaczył w beczce zamiast spodziewanej farby okrwawiony kadłub kobiecy. Zawiadomił o swoim odkryciu natychmiast milicję. Jak dotąd nie zdołano stwierdzić podłoża morderstwa ani zidentyfikować zwłok. Dochodzenie jest w toku".

Śledczy skrupulatnie przeszukał dokumentację, związaną z tym makabrycznym znaleziskiem i dotarł do emerytowanego funkcjonariusza milicji, a ten podał mu nazwisko lekarza, który przeprowadził sekcję zwłok. Z wyników autopsji wynikało, że zamordowana została młoda kobieta o okrągłej twarzy, mierząca około 160 cm wzrostu, średniej budowy ciała, o długich ciemnych i kręconych włosach, sięgających ramion.

Próbował się zabić

Zapoznany z tym opisem Zdzisław Antosz, orzekł, że to mogła być jego siostra. Resztę dopowiedział sam Bielaj po tym, jak 9 czerwca 1971 r. przesłuchujący zwrócił się do niego nazwiskiem „Ślezko”. Dla Bielaja to szok, bo był zapewne przekonany, że śledczy nie są w stanie ustalić jego poprzedniej tożsamości. Jak opisała to w swojej książce Wilhelmina Skulska, „twarz wzbiera mu ogniem, pluje (dosłownie), miota się, odmawia wszelkiej rozmowy”. A po powrocie do celi „w szoku, w poczuciu porażki, że został zdemaskowany, ośmieszony, okradziony z dorobku dwudziestu pięciu lat, zbożnego życia, z nazwiska, na które sobie zarobił – próbuje popełnić samobójstwo”.

Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole